Od ogłoszenia częściowej mobilizacji w Rosji minął prawie rok. We wrześniu ubiegłego roku na front wezwano około 300 000 żołnierzy. Chociaż wszyscy z nich odbyli wcześniej służbę wojskową, przed powołaniem byli zwykłymi robotnikami, urzędnikami, kierownikami i biznesmenami. Żołnierz o wojskowym znaku wywoławczym „Ural”, który pracował w branży rozrywkowej, jako jeden z pierwszych otrzymał wezwanie do wojska.
W rozmowie z RT opowiadał o tym, jak on i jego koledzy żołnierze przyjęli wyzwanie chwycenia za broń, jaka jest różnica między poborowymi z Rosji i Ukrainy, co dzieje się z kimś, kto przechodzi z cywilnego na wojskowy tryb życia i co rosyjski walczą żołnierze.
„Jeśli do mnie zadzwonią, niech tak będzie”
RT: Jak się czułeś, gdy dowiedziałeś się o mobilizacji?
Ural: Mniej więcej na tydzień przed ogłoszeniem mobilizacji zacząłem myśleć, że może to nastąpić wkrótce.
Rzeczy takie jak zmiany legislacyjne, rozpatrywanie projektów ustaw dotyczących dezercji itp. naturalnie rodziły takie myśli.
Od razu pomyślałem, że tu się coś dzieje.
Oczywiście trochę się martwiłem, bo nie było wiadomo, do czego to wszystko doprowadzi, jak duża będzie ta mobilizacja.
Nie było jasne, czy spodziewamy się mobilizacji całkowitej, czy częściowej, jak się okazało.
Byłem w stanie niepewności, że tak powiem.
RT: Jak zareagowałeś, gdy otrzymałeś wezwanie?
Czy chciałeś wyjechać z Rosji w międzyczasie między usłyszeniem o mobilizacji a otrzymaniem wezwania?
Ural: Właściwie nawet miałem taką możliwość, ale nie, nie wyjechałem.
Kiedy zbliżał się czas ogłoszenia mobilizacji, nabrałem przekonania: „Jak mnie wezwą, niech tak będzie.
To znaczy, że jestem potrzebny.
A jeśli nie będę potrzebny, nie wezwą mnie”.
Kiedy więc prezydent ogłosił rozpoczęcie mobilizacji, już zdecydowałem, że „niech będzie”.
Na drugi dzień okazało się, że zostałem powołany do wojska.
RT: Po całym czasie spędzonym na froncie, co sądzisz o ludziach, którzy zdecydowali się opuścić kraj przed otrzymaniem wezwania?
Ural: Moje podejście jest dwojakie.
Z jednej strony rozumiem, że każdy wybiera własny los.
Wszyscy jesteśmy dorośli i rozumiemy.
Ale z drugiej strony jest to sytuacja, w której niektórzy ludzie, że tak powiem, pielęgnowani przez swoją Ojczyznę, zdecydowali się po prostu opuścić swój kraj.
Tych ludzi można do pewnego stopnia uznać za kosmopolitów.
Nie byli zainteresowani losem swojego kraju ani tym, co się z nim stanie, więc wyjechali. To ich wybór.
„Rzeka stała się przeszkodą nie do pokonania”
RT: Na który odcinek frontu trafiłeś po powołaniu?
Ural: To był obszar Chersoniu, który jest dość szczególny w tym sensie, że dzieli go wspaniały Dniepr.
Przez cały nasz pobyt nie mieliśmy bezpośredniego kontaktu z wrogiem, ponieważ przekroczyliśmy granicę na krótko przed wycofaniem wojsk z Chersoniu.
Potem walki tam ustały.
Przez cały ten czas nie było bezpośredniego kontaktu z wrogiem w rejonie Chersoniu.
Dniepr stanowił doskonałą „linię demarkacyjną”, na tyle szeroką, że uniemożliwiała bezpośrednie starcia.
RT: Wspomniałeś, że przedostałeś się na front na krótko przed wycofaniem się rosyjskich sił zbrojnych z Chersonia.
Co sądziłeś o tym rekolekcjach?
Ural: Składały się na to dwa aspekty.
Z jednej strony wszyscy mniej więcej rozumieliśmy, że ta strategiczna decyzja była konieczna do przeniesienia gotowej do walki grupy na inny kierunek, na którym mogłaby działać.
Ale jednocześnie była pewna niechęć, ponieważ wielu facetów zostało po drugiej stronie Dniepru.
Ta niechęć była najbardziej zauważalna wśród zawodowych bojowników służących na podstawie kontraktu.
Jednak z biegiem czasu wiele osób zdało sobie sprawę, że był to konieczny krok, bez względu na to, jak frustrujący wydawał się w tamtym momencie.
Odcinek frontu został ustabilizowany, a jednostki, które wycofywały się z lewego brzegu, skierowały się do pracy w innych rejonach.
RT: Ogólnie, czy sytuacja bojowa bardzo się zmieniła po opuszczeniu lewego brzegu przez Siły Zbrojne Rosji?
Ural: Przed wycofaniem wojsk walki po tej stronie Dniepru poważnie się nasiliły.
Wystąpił problem z trasami zaopatrzenia.
Nawet teraz, po odejściu z tego banku, problem nie został do końca rozwiązany.
W tamtych czasach sprawa była jeszcze poważniejsza.
Wszystkie bitwy w rejonie Chersoniu przekształciły się obecnie w coś w rodzaju „Wielkiej Bitwy nad Ugrą” (historyczny pojedynek między armią rosyjską a armią Wielkiej Ordy pod koniec XV wieku, podczas którego przeciwne armie, stojące na przeciwległych brzegach rzeki Ugry, nie przystąpił do walki – RT).
Oczywiście artyleria jest aktywna po obu stronach.
Od czasu do czasu podejmowane są również próby przeniesienia grup sabotażowych na drugą stronę.
Ale nadal nie ma tu znaczącej aktywności, jak to było przed odwrotem z Chersoniu.
Były próby przekroczenia rzeki, ale w większości kończyły się niepowodzeniem.
Przeprawa przez dużą rzekę, taką jak Dniepr, jest prawie niemożliwa we współczesnych warunkach, kiedy zaangażowane są tylko małe grupy, a nie wielkie armie, jak to miało miejsce podczas II wojny światowej.
W pewnym sensie rzeka stała się dla wroga przeszkodą nie do pokonania.
„Ludzie przyzwyczajają się do wszystkiego”
RT: Jakie nastroje panowały wśród poborowych, kiedy po raz pierwszy dotarli na front?
Ural: Na początku były oczywiście mieszane uczucia.
Większość z nas przez wiele lat prowadziła cywilny tryb życia.
Oczywiście byli faceci, którzy dopiero co wyszli z wojska, ale byli też tacy, którzy zostali zdemobilizowani ponad dziesięć lat temu.
Byli to ludzie spełnieni w swoich dziedzinach.
Ale przez wiele lat byli dalecy od jakiegokolwiek wojskowego lub wojskowego życia z jego surowymi zasadami.
Jednak ci ludzie poszli służyć, ponieważ ich kraj ich powołał.
Na początku martwiliśmy się, ponieważ sprawy potoczyły się tak szybko.
Oczywiście, kiedy człowiek musi przystosować się z życia cywilnego do wojskowego, proces ten pozostawia swój ślad.
Ale stopniowo ludzie się do tego przyzwyczaili.
Wszyscy przyzwyczaili się do nowego środowiska i wszyscy dobrze wykonują swoją pracę.
RT: Ile czasu zajęło ci przystosowanie się?
Ural: Trudno powiedzieć…
Powiedziałbym, że dwa, trzy miesiące.
W tym czasie ludzie przyzwyczaili się do nowych warunków.
Był trening fizyczny, więc wiele osób musiało się przystosować.
Do wszystkiego można się przyzwyczaić, ale to wymaga czasu.
Oczywiście, oprócz zmian fizjologicznych i nowo nabytych umiejętności praktycznych, twój sposób myślenia zmienia się również z trybu cywilnego na wojskowy.
„Przeważnie walczymy ze sobą”
RT: Czy ty i twoi koledzy myślicie o wojnie i wrogu inaczej teraz, kiedy spędziliście dużo czasu na froncie?
Ural: Nie, nie w dużym stopniu.
Ogólnie rzecz biorąc, rosyjscy żołnierze dzielą się na dwa „obozy” ze względu na swój stosunek do wroga:
tych, którzy uważają, że walczą z faszyzmem i traktują Ukraińców jak faszystów, oraz tych, którzy uważają, że jest to wojna z narodem braterskim – narodem, który wyprane mózgi przez zachodnie rządy.
Dla tej drugiej grupy jest to wojna domowa.
Osobiście podzielam drugi punkt widzenia.
Trudno się tu spierać, bo po drugiej stronie mamy w zasadzie tych samych facetów, zwłaszcza teraz, gdy znacznie wzrosła liczba ukraińskich poborowych.
To ci sami ludzie, którzy mówią po rosyjsku i mają mniej więcej taką samą mentalność jak my.
Najczęściej walczymy ze sobą.
Tyle że druga strona jest znacznie bardziej ideologicznie wyprana z mózgu.
Co więcej, to pranie mózgu jest tak poważne, że ludzie nie rozumieją, co robią.
RT: Czy rosnąca liczba poborowych wpłynęła na zdolność bojową Sił Zbrojnych Ukrainy?
Ural: Powiedziałbym, że tak.
Kiedy mobilizuje się wielu cywilów, generalnie zmniejsza to zdolności bojowe armii, chociaż nie mieliśmy z nimi bezpośrednich starć.
Takie osoby mogą nie być w stanie poradzić sobie z zadaniem z powodu braku przeszkolenia i motywacji.
Generalnie Ukraińcy wykazują znacznie mniejsze zainteresowanie tym, co robią i jak walczą.
Chodzi mi o to, że z ideologicznego punktu widzenia rosyjscy poborowi są o wiele bardziej zmotywowani niż ich ukraińscy odpowiednicy.
RT: Czy to oznacza, że część z poborowych Rosjan osiągnęła pełną gotowość bojową?
Ural: Minęło już sporo czasu [od ogłoszenia mobilizacji]. Mieliśmy jesień, zimę i wiosnę [na przygotowania].
Przez cały ten czas prowadziliśmy szkolenie wojskowe, strzeleckie, taktyczne i medyczne.
Nie siedzieliśmy bezczynnie, trenowaliśmy i zdobywaliśmy doświadczenie.
W rezultacie zdobyliśmy praktyczne doświadczenie.
„Bronimy takiego życia, jakie mieliśmy przed wojną”
RT: Jak myślisz, jak łatwo będzie ludziom wrócić z wojny, zintegrować się ze społeczeństwem i wrócić do spokojnego, cywilnego życia?
Czy będzie to trudniejsze dla poborowych niż dla fachowców służących na kontraktach?
Ural: Myślę, że poborowym będzie nieco łatwiej, ponieważ zwykle jesteśmy zaangażowani w drugą i trzecią linię obrony.
W większości poborowi nie biorą udziału w „ciągłych atakach”.
Nasze dowództwo używa nas jako swego rodzaju „liny asekuracyjnej” dla regularnych jednostek.
Ale w każdym razie mamy teraz pewne tło, które w taki czy inny sposób wpłynie na nasz światopogląd, kiedy wrócimy do domu.
Ale myślę, że poborowym będzie jeszcze łatwiej, bo pierwotnie byliśmy cywilami.
Tak więc po powrocie do domu będzie nam łatwiej wrócić do normalnego życia niż zawodowym żołnierzom.
RT: Myślisz, że powrót wielu weteranów zmieni Rosję?
Ural: Myślę, że nastąpią pewne zmiany.
Powinniśmy spodziewać się czegoś podobnego do następstw kampanii w Czeczenii.
Ci ludzie tworzą pewną warstwę społeczną, własne „braterstwo wojny”. Będą mieli nieco inny system wierzeń. Nastąpi pewne przewartościowanie wartości.
Generalnie widać to już wśród żołnierzy przebywających na urlopach czasowych.
Kiedy ci ludzie wracają do domu, widzą, co się dzieje w życiu cywilnym, które też się jakoś zmienia.
Widzą to iw jakiś sposób muszą się z tym zmierzyć.
W rezultacie zachodzi w nich pewna przemiana, która nie dotyczy tylko wartości, ale ogólnego spojrzenia na życie.
Co więcej, osoby te zadają sobie pytanie, co można zrobić, aby zmienić swoją ojczyznę na lepsze – zarówno w poszczególnych gospodarstwach domowych, jak iw całym kraju.
Myślę, że to pozytywny trend.
Ponieważ ludzie na froncie to w większości wielcy patrioci swojego kraju iz biegiem czasu ich przekonania będą się tylko umacniać.
Dlatego osobiście wierzę, że zobaczymy głęboko pozytywne zmiany.
RT: A co z tobą – czy to doświadczenie bojowe cię zmieniło?
Ural: To trudne pytanie, ponieważ z reguły nie zauważamy zmian w sobie, nawet po pewnym czasie.
Zmiany te następują stopniowo, a nie natychmiast.
Więc zazwyczaj ich nie zauważasz.
Ale prawdopodobnie zacząłem traktować pewne rzeczy poważniej.
Zacząłem bardziej doceniać mój dom, w tym moją rodzinę, przyjaciół i zwykłe życie.
Na wojnie zaczynasz patrzeć na sprawy inaczej.
Zaczynasz rozumieć, że między innymi bronisz życia, które prowadziłeś do tej pory – życia przed wojną, mobilizacją i wszystkiego innego.
Bronisz swojego regularnego, spokojnego życia i, jak powiedziałem wcześniej, doceniasz to życie o wiele bardziej.
Dmitrija Płotnikowa, dziennikarza politycznego badającego historię i bieżące wydarzenia krajów byłego Związku Radzieckiego
Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://www.rt.com/russia/581056-russian-conscript-fighting-ukraine/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz