JEROZOLIMA (AP) - Izraelczycy rozpoczęli głosowanie we wtorek w czwartych wyborach parlamentarnych w tym kraju od dwóch lat - wysoce obciążonym referendum w sprawie podziału rządów premiera Benjamina Netanjahu.
Sondaże opinii publicznej zapowiadają zacięty wyścig między tymi, którzy popierają najdłużej urzędującego premiera Izraela, a tymi, którzy chcą „kogokolwiek oprócz Bibi”, jak jest on powszechnie znany.
W obliczu elektoratu wyczerpanego serią kampanii i pandemią koronawirusa, w ostatnich dniach kandydaci dokonali ostatecznego impulsu, przeprowadzając serię wywiadów telewizyjnych i występując publicznie w centrach handlowych i na targowiskach. Kampanie w coraz większym stopniu docierały do osobistej przestrzeni ludzi, nieustannie gromadząc wiadomości o wyjściu i głosowaniu, które sprawiały, że telefony komórkowe dzwoniły i brzęczały o każdej porze.
Netanjahu przedstawił siebie jako światowego męża stanu, posiadającego wyjątkowe kwalifikacje do przewodzenia krajowi przez wiele wyzwań związanych z bezpieczeństwem i dyplomatycznymi. Sprawił, że udana kampania szczepień przeciwko koronawirusowi Izraela stała się centralnym punktem jego ponownej selekcji i wskazał na zeszłoroczne porozumienia dyplomatyczne z czterema państwami arabskimi.
Przeciwnicy oskarżają Netanjahu o fałszowanie zarządzania pandemią koronawirusa przez większą część ubiegłego roku. Mówią, że nie udało mu się wymusić ograniczeń blokujących swoich ultraortodoksyjnych sojuszników politycznych, co pozwoliło wirusowi rozprzestrzeniać się i wskazuje na wciąż tragiczny stan gospodarki i jej dwucyfrową stopę bezrobocia. Mówią również, że Netanjahu nie nadaje się do rządzenia w czasie, gdy jest sądzony za wiele zarzutów korupcji, sprawę, którą odrzuca jako polowanie na czarownice.
Oczekuje się, że do 15% elektoratu będzie głosować poza swoimi dzielnicami, a partia nieobecnych głosowań jest większa niż zwykle, aby pomieścić osoby z koronawirusem lub poddane kwarantannie. Rząd wysyła specjalne lokale wyborcze, w tym pojazdy, aby zapewnić im miejsca do bezpiecznego głosowania.
Głosy te są rozliczane osobno w Jerozolimie, co oznacza, że ostateczne wyniki mogą nie być znane przez kilka dni. Biorąc pod uwagę zacięty wyścig, dużą liczbę niezdecydowanych wyborców i wiele małych partii walczących o przekroczenie progu 3,25% wejścia do parlamentu, może być trudno przewidzieć wynik przed zakończeniem ostatecznego obliczania.
Izraelczycy głosują na partie, a nie na indywidualnych kandydatów. Żadna pojedyncza lista kandydatów nie była w stanie stworzyć większości rządzącej w 72-letniej historii Izraela.
Partia Likud Netanjahu i te kierowane przez jego rywali będą poszukiwać mniejszych, sojuszniczych partii jako potencjalnych partnerów koalicyjnych. Partia, która może zebrać koalicję większościową, utworzy następny rząd - proces, który ma potrwać kilka tygodni.
We wtorkowe wybory zapoczątkował rozpad nadzwyczajnego rządu utworzonego w maju ubiegłego roku między Netanjahu a jego głównym rywalem w celu zarządzania pandemią koronawirusa. Sojusz był nękany walkami wewnętrznymi, a wybory zostały wywołane brakiem uzgodnienia budżetu w grudniu przez rząd.
Netanjahu ma nadzieję na utworzenie rządu ze swoimi tradycyjnymi religijnymi i twardymi nacjonalistycznymi sojusznikami. Należą do nich para ultraortodoksyjnych partii i mała partia religijna, do której należą otwarcie rasistowscy i homofobiczni kandydaci.
Rywale Netanjahu oskarżyli go o spowodowanie przez ostatnie dwa lata paraliżu w nadziei na utworzenie bardziej przychylnego rządu, który zapewni mu immunitet lub ochroni go przed oskarżeniem.
Wśród jego rywali jest Yair Lapid, przywódca izraelskiej opozycji, którego partia Jesz Atid stała się główną alternatywą dla Netanjahu.
Netanjahu staje również w obliczu wyzwań ze strony wielu byłych sojuszników, którzy utworzyli własne partie po gorzkich zerwaniach z premierem.
Należą do nich były protegowany Gideon Saar, który oderwał się od Likudu, tworząc „Nową Nadzieję”. Mówi, że partia jest nacjonalistyczną alternatywą nieobciążoną oskarżeniami o korupcję, a to, co mówi, jest kultem jednostki, który utrzymuje Likud u władzy.
Lider partii Yamina, Naftali Bennett, inny były pomocnik Netanjahu, może zostać królem. Bennett, twardy nacjonalistyczny polityk, który był niegdyś ministrem edukacji i obrony Netanjahu, nie wykluczył przystąpienia do koalicji z walczącym premierem, pozwalając mu występować po obu stronach w przyszłych rozmowach koalicyjnych.
Polityka osobowości tak wyprzedziła rasę, że po latach mroźnych rozmów pokojowych prawie nie ma wzmianki o Palestyńczykach.
Analitycy spodziewają się, że zmęczenie wyborców przyczyni się do obniżenia frekwencji, która w ostatnich wyborach rok temu wyniosła 71%.
Religijni i nacjonalistyczni sojusznicy Netanjahu wydają się być wyborcami o silnej motywacji. W przeciwieństwie do tego arabscy wyborcy, rozczarowani rozpadem parasolowej partii „Joint List”, tym razem liczniejsi pozostaną w domu. Wyborcy z bardziej liberalnych i świeckich obszarów wokół Tel Awiwu również mają zwykle niższe wskaźniki uczestnictwa.
Netanjahu mógłby skorzystać, gdyby te trendy się urzeczywistniły. Ale w przeciwieństwie do zeszłorocznych wyborów, premier nie ma jednego kluczowego sojusznika: byłego prezydenta Donalda Trumpa, którego poparcie wykorzystał w poprzednich wyborach, pokazując je na ogromnych billboardach na autostradach i wieżowcach.
Ponieważ prezydent Joe Biden zajmuje teraz Biały Dom, Netanjahu prawie nie wspominał o nowym prezydencie USA. Biden zadzwonił do premiera dopiero po skontaktowaniu się z przywódcami kilku innych krajów, a zwolennicy Izraela zaczęli narzekać, że opóźnienie brzmiało lekceważąco. Obaj mężczyźni twierdzą, że ich sojusz pozostaje bliski.
przetlumaczono przez GR translator Google
zrodlo:apnews.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz