sobota, 5 lutego 2022

""Bez Rosji nie zatrzymamy pełnej ukraińskiej ofensywy": Co ludzie w Donbasie mówią o trwającym kryzysie militarnym!!!!!!!"

 Ludzie mieszkający w pobliżu linii frontu dzielą się swoimi argumentami na temat wojny, pokoju i przyszłości samozwańczych republik.

"Bez Rosji nie zatrzymamy pełnej ukraińskiej ofensywy": Co ludzie w Donbasie mówią o trwającym kryzysie militarnym

Wojna na Ukrainie trwa od ośmiu lat. Ostatnio napięcie zaczęło się nasilać, a wiele krajów zachodnich spodziewało się rychłej "rosyjskiej inwazji" na swojego sąsiada. Moskwa zdecydowanie zaprzecza tym pogłoskom, wskazując palcem na Ukrainę i zwiększoną chęć Kijowa do odzyskania siłą swoich "zbójeckich regionów", zaostrzoną przez zachodnie dostawy broni i amunicji. RT poprosiła dziennikarza z Doniecka Vladislava Ugolniya o opisanie, jak wygląda życie w mieście, wielu spodziewa się powrotu do wojny na pełną skalę i co mieszkańcy myślą o Rosji, Ukrainie i nigdy nie ustającym bębnieniu wojny.

"Inwazja" nastąpi po tzw. rasputitsa, sezonie, w którym drogi stają się wyjątkowo błotniste i utrudniają poruszanie się pojazdom wojskowym i sprzętowi. Od 2015 roku uzbrojeni ochotnicy w Donbasie najwyraźniej czekali, aż błoto wyschnie każdej wiosny lub zamarznie jesienią. Mit, który kupiły tysiące ludzi, stał się zabawnym memem o zamrożonym stanie geopolitycznych zakładników – separatystycznych republik we wschodniej Ukrainie.

Siedem lat temu porozumienie Mińsk II wstrzymało kwestię samostanowienia Donbasu. Polityczne porozumienie miało zatrzymać konflikt zbrojny i stworzyć ramy, w których systemy prorosyjski i proamerykański mogłyby współistnieć w ramach jednego państwa, gwarantując jednocześnie neutralność Ukrainy. Wysiłki dyplomatyczne nie zdołały jednak powstrzymać przemocy; dyplomacja po prostu zlokalizowała wojnę wzdłuż linii frontu, z milionami ludzi żyjących po każdej jej stronie.

Podczas gdy światowi przywódcy potwierdzali swoje zaangażowanie w polityczne porozumienie, mówiąc, że nie ma alternatywy, ludzie zaangażowani w wojnę w Donbasie wiedzieli, że w pewnym momencie strzelanina rozpocznie się od nowa. Wszyscy – sami kombatanci, a także dziennikarze, wolontariusze, lekarze, księża i aktywiści – wierzyli, że tak się w końcu stanie. Uwierzyli i przygotowali się. To może być jedyna wspólna cecha zwolenników Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) i ukraińskich patriotów: wszyscy wiedzą, że nadchodzi nowa fala wrogości i osławiona "inwazja" jest nieunikniona.

Jesteśmy w Doniecku, stolicy Donieckiej Republiki Ludowej, a na zewnątrz jest plus 2° Celsjusza. 

Ludzie chodzą w powoli topniejącym śniegu, zamieniając go w papkę. Jesteśmy tutaj z misją rozpoznawczą, na wypadek, gdyby analitycy Departamentu Stanu musieli dodać ziarno prawdy do swoich ogromnych ilości kłamstw w ciągu około dziesięciu lat.Tej zimy międzynarodowe media przyjęły język uzbrojonych ochotników z Donbasu, mówiąc o "rosyjskiej Rasputicy" jako głównym czynniku determinującym apokaliptyczną "rosyjską inwazję" mającą na celu zniszczenie państwowości Ukrainy i jedności NATO.

 Krążyły pogłoski, że zamarznięte błoto było czymś, o czym Joe Biden rozmawiał z ukraińskim prezydentem. Jeśli to prawda, możemy założyć, że Biały Dom i globalistyczne media wykazały się bezprecedensowym poziomem wiedzy – teraz czerpią informacje z anegdot, które bojownicy Donbasu wymyślili siedem lat temu.

RT

Miejscowi nie są jedynymi, których dotknęły wydarzenia w Donbasie. Vladimir Grubnik jest lekarzem, aw swoim poprzednim życiu był chirurgiem i profesorem na Uniwersytecie Medycznym w Odessie. W 2015 roku został zatrzymany przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy i oskarżony o działalność sabotażową. Spędził ponad cztery lata w więzieniu i wydostał się w 2019 roku podczas wymiany więźniów między DRL/ŁRL a Ukrainą.

Przed wojną Władimir odwiedził Donbas tylko raz – pojechał na konferencję chirurgiczną w kurorcie Światogorsk. Okrutną ironią jest to, że ośrodek rekolekcyjny, w którym odbywa się to wydarzenie, został później przekształcony w obóz koncentracyjny przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy. To tam przywieźli więźniów politycznych zaplanowanych na wymianę. Obiekt ten został pierwotnie zbudowany, aby ludzie mogli tu przyjść, aby się poprawić, a teraz został odgrodzony punktami kontrolnymi, stanowiskami snajperskimi i jednostkami patrolowymi. Vladimir doświadczył ośrodka rekolekcyjnego w obu rolach. "To było trochę ironiczne, że dziesięć lat później znalazłem się w tym samym miejscu, ale w zupełnie innych okolicznościach" - mówi.

Zapytany o Donieck i o to, czy stał się on jego drugim domem, zacytował tekst słynnej rosyjskiej piosenki z 1970 roku: "Mój adres nie jest jakąś ulicą ani budynkiem; Związek Radziecki to mój adres. Urodziłem się w ZSRR, jestem sowieckim patriotą, to mój kraj, moja wielka ojczyzna. Odessa, Donieck, Moskwa, Kijów – nie rozróżniam tych miast, wszystkie są ważne i czuję się osobiście odpowiedzialny za ich wolność. Muszę walczyć o ich wyzwolenie. Dlatego mogę nazwać Donieck moim drugim domem i powiedzieć, że Donbas to region w Noworosji [historycznie część południowej Rosji, a teraz większość z nich jest na Ukrainie – RT], któremu się udało. Byli w stanie zrobić, choć tylko częściowo, to, czego my nie mogliśmy zrobić. To "po części" jest czymś, o czym możemy rozmawiać".

Władimir nie popiera wszystkiego, co dzieje się w Donbasie; wspomina, że kiedy w 2014 roku zaczęły się zmiany, ludzie mieli nadzieję na zupełnie inny scenariusz. Chcieli ponownie połączyć się z Rosją, podobnie jak Krym. Ale Ukraina wykorzystała nazistowskich bojowników i rozpoczęła wojnę, która następnie doprowadziła do porozumień mińskich, które teraz wpływają na każdy aspekt życia tutaj. Nikt w Donbasie, zwłaszcza urzędnicy, nie może przeciwstawić się wektorowi Mińsk II, ponieważ został on usankcjonowany przez rosyjski establishment.

"Niektórzy urzędnicy państwowi są gotowi dać koszulę na plecach, zrobić wszystko, co w ich mocy, aby upewnić się, że ich ludziom niczego nie brakuje. Jest to bardzo inspirujące i głęboko wzruszające. Są też inni – oportuniści, którzy dziś służą pod flagami republik, ale jutro łatwo zmienią stronę. Porozumienia mińskie ograniczają zakres tego, co mogą zrobić ludzie z pierwszej grupy, podczas gdy trymerzy mogą cieszyć się całkowitą wolnością w braku uczciwości – nie mają żadnego ideologicznego filtra, który pomógłby im odróżnić dobro od zła. Każdy wyznacza własne standardy", wyjaśnia.

Porozumienia mińskie zmuszają zwolenników Noworosji do formalnego uznania republik Donbasu za terytoria ukraińskie. Vladimir uważa, że taka hybrydowa polityka wywołuje reakcje podobne do schizofrenii, ponieważ niepewność, dwulicowość i niejednoznaczność demoralizują ludzi – nie wiedzą, jak będzie wyglądać ich przyszłość i wątpią w to, że wszystkie ich wysiłki się powiodą. Obawiają się, że zamiast ponownie zjednoczyć się z Rosją, będą musieli pójść na kompromis i zgodzić się na specjalny status dla Donbasu, pozostając jednocześnie częścią Ukrainy. Podobnie jak dziesiątki tysięcy innych, którzy są częścią rosyjskiej wiosny od 2014 roku, Władimir opisuje swoje stanowisko jako "zero tolerancji dla nazistowskiego państwa ukraińskiego [nalegał na użycie tego konkretnego terminu – RT]".

Niedawno rozmawiał z Charlottą Relander, koordynatorką OBWE ds. humanitarnej podgrupy roboczej ds. pomocy humanitarnej w Donbasie. 

Władimir nie ma złudzeń co do zainteresowania OBWE wysłuchaniem punktu widzenia byłego jeńca wojennego. Mówi, że jest to organizacja politycznie stronnicza, a jej działania tylko potwierdzają jego przekonanie. Jesienią ubiegłego roku OBWE stała bezczynnie i obserwowała, jak ukraińskie siły specjalne porywają Andrieja Kosjaka, który uzyskał immunitet jako członek JCCC w ŁRL (Wspólne Centrum Kontroli i Koordynacji w sprawie zawieszenia broni i stabilizacji linii demarkacyjnej).

 Władimir uważa, że organizacja całkowicie się skompromitowała i nie powinna działać w Donbasie: "To jest w zasadzie legitymizowane szpiegostwo, pracują dla wroga – byli przez cały ten czas"."Dla mnie osobiście sprawy są prostsze – dziękuję za wyzwolenie nas, zabierzemy to stąd. Po otrzymaniu wyroku dożywocia cieszę się, że jestem wolny – to już przekracza moje oczekiwania" – mówi Vladimir.

"Dla mnie ta wojna rozpoczęła się w 2014 roku i nadal trwa. Używamy różnych metod, ale to nie znaczy, że coś się zmieniło. Nie wszyscy się ze mną zgodzą, ale myślę, że przez cały ten czas byliśmy w stanie wojny. Nazistowskie państwo ukraińskie jest gotowe do eskalacji – to fakt. Dlatego musimy być również gotowi, abyśmy mogli odpowiednio zareagować. Niestety, republiki są teraz w opłakanym stanie, a Milicja Ludowa jest nawet w gorszej sytuacji. Nie będą w stanie samodzielnie przeciwstawić się ukraińskiej ofensywie na pełną skalę" – mówi.

RT

"Dlatego kwestia przyjścia armii rosyjskiej z pomocą jest szczególnie ostra, podobnie jak towarzyszące pytania, takie jak kiedy i jak ta pomoc nadejdzie. Czy oddziały mogą wkroczyć zaraz po rozpoczęciu akcji, czy dopiero kilka dni później, kiedy nie będzie już nikogo, kto mógłby tu uratować? Nie wystarczy już tylko wierzyć lub mieć nadzieję. Trzeba jasno zrozumieć swoje szanse, biorąc pod uwagę różnego rodzaju czynniki, w tym globalną politykę i pole manewru, które rosyjski rząd będzie / może mieć. Trzeba się zastanowić, w jakich okolicznościach Rosja będzie nie tylko zmuszona do rozpoczęcia kampanii wojskowej w Donbasie, ale także do przeprowadzenia operacji na pełną skalę wzdłuż całej granicy rosyjsko-ukraińskiej. Jak szybko zostanie podjęta decyzja w sprawie interwencji? Czy będzie to wojna konwencjonalna czy "hybrydowa"? Wiele będzie zależeć od konkretnych odpowiedzi na te pytania. Czasy tajnych operacji maskowanych przez oficjalną narrację zaprzeczającą rosyjskiej obecności wojskowej na miejscu dobiegły końca. Teraz nadszedł czas, aby rozważyć każdy pojedynczy czynnik, ponieważ to one zadecydują o wyniku. Diabeł tkwi w szczegółach", mówi Vladimir.

Zanim się pożegnamy, Vladimir opowiada nam o różnicy między życiem w centralnych obszarach DRL a na obrzeżach, blisko linii frontu. "Istnieje ogromna różnica między życiem w czasie wojny a życiem na polu bitwy. Czasami przenosisz się kilkanaście mil od linii frontu i możesz całkowicie zapomnieć o wojnie. Ludzie, którzy mieszkają w bezpiecznych obszarach, przestają naprawdę przejmować się losem tych, którzy mają mniej szczęścia. Podczas gdy niektórzy gryzą kurz, inni, cytując słynny wiersz Władimira Majakowskiego "Do ciebie", "z ustami pełnymi mięsa i tłuszczu, lubieżnie rechoczą wiersze Severyanina". Taka jest rzeczywistość, w której żyjemy dzisiaj" – podsumowuje.

Prawdę mówiąc, nawet ci mieszkający w bezpieczniejszych rejonach wciąż czują się dziwnie – może nie są na polu bitwy, ale na pewno w jakimś zawieszeniu. Nie mogą otrząsnąć się z tego uczucia "pomiędzy". Niektórzy porównują to do życia na pograniczu. To jak bycie na brutalnym "rosyjskim polu eksperymentów", co jest koncepcją wprowadzoną przez rosyjskiego muzyka rockowego i artystę konceptualnego Jegora Letova. Ludzie żyją w stanie liminalnym. Często nie potrafią opisać, co to dokładnie jest, ale wszyscy uczestniczą w tym, co się dzieje, wnosząc swój wkład.

Underground Stage to rock bar w Doniecku, główne miejsce dla lokalnych wykonawców. Bardzo niewielu muzyków przenosi swoje koncerty do strefy konfliktu. Wielu boi się niestabilnej sytuacji, inni nie chcą być zakazani na Ukrainie. Są też tacy, którzy uważają, że występy w Donbasie zrujnują ich reputację, a niektórzy po prostu nie rozumieją, w jaki sposób czerpią korzyści finansowe z grania swojej muzyki w regionie zniszczonym przez kryzys humanitarny. Jedynymi muzykami, którzy tu przyjeżdżają, są ci, którzy chcą wygłosić oświadczenie polityczne, tacy jak gwiazdy rocka Yulia Chicherina i Vadim Samoylov lub raperzy Rem Digga i Husky. Kiedy nie ma ich w mieście, muzyka na żywo jest dostarczana przez lokalne zespoły.

Izolacja Donbasu znalazła się w zachęconych lokalnych artystach: zawsze musi być ktoś, kto śpiewa piosenki, pisze wiersze i rozmawia z ludźmi ze sceny. Kiedy scena pozostaje pusta, a wszystkie gwiazdy "kontynentalne" są dostępne tylko w postaci cyfrowych ścieżek, ktoś na ziemi musi wkroczyć i wypełnić pustkę. Tak narodziła się donbasowska grupa rockowa Height 277, znana z utworu "The Voice of Small Towns". Ci, którzy nie napisali własnej muzyki, wyprodukowali wiele coverów popularnych piosenek z 2007 roku, wspominając stare dobre czasy, kiedy byli młodzi. W Donbasie jest wiele lokalnych zespołów coverowych. Podczas gdy reszta świata odkryła, jak to jest odwołać wszystkie koncerty dopiero w 2020 roku wraz z nadejściem pandemii koronawirusa, Donbas od sześciu lat zmagał się z izolacją.

To samo można powiedzieć o innych sztukach w Donbasie, w tym o kinematografii. Anton Gorokhov ma 28 lat. Osiem lat temu przyjechał tu jako wolontariusz i wkrótce stał się odpowiedzialny za grupę pilotów dronów. 

Z biegiem czasu zdał sobie sprawę, że życie jest większe niż akcja na polu bitwy. Dziś Anton kręci filmy o ludziach. Wyprodukował m.in. pierwszy film Donbasu o wojnie , "Opolczenoczkę" (po rosyjsku "dziewczyna milicji").Donbas znalazł sposób, by sobie z tym poradzić. 

Pewnego dnia miejscowy tłum przychodzi zaśpiewać do coveru "Kukushki", piosenki napisanej przez popularną rosyjską gwiazdę rocka Wiktora Tsoi, który zginął dwie dekady temu w wypadku motocyklowym. 

"Kukushka" ("kukułka" po rosyjsku) stała się ulubioną piosenką wojenną w Donbasie. A następnej nocy ludzie slamdance przy dźwiękach amerykańskiego zespołu nu metalowego Korn, wykonywanego przez miejscowych facetów. Wokalista celowo śpiewa i mówi po angielsku, starając się zapewnić publiczności autentyczne wrażenia, aby przez godzinę fani mogli poczuć się tak, jakby oglądali występ Korna na żywo. 

To oczywiście nie może być prawdziwe, ponieważ Korn nigdy nie skończyłby na scenie w Donbasie z różnych powodów: ponieważ świat jest zamknięty z powodu pandemii Covid-19, ponieważ w Donbasie toczy się wojna, a ponieważ Korn jest już historią, a ta historia nie obejmowała Covid-19 ani wojny w Donbasie. Ale jeśli młodzi ludzie tutaj chcą słuchać Korna, będą słuchać Korna. Tworzą własną rzeczywistość najlepiej jak potrafią.

"Zdecydowanie istnieje zapotrzebowanie na sztukę i filmy, które edukują i opowiadają historię tego, co się dzieje. " "Opolczenoga" opowiada historię załogi czołgu, która składa się wyłącznie z kobiet, które z różnych powodów trafiły do Donbasu walcząc na wojnie. Pokazaliśmy film w Rosji, a także w DRL/ŁRL i wszędzie ludzie prosili, aby móc zobaczyć więcej historii o Donbasie i jego mieszkańcach. Ludzie proszą nas, abyśmy nadal robili filmy o ich doświadczeniach tutaj "- mówi Anton.

RT

Anton wkrótce został zastępcą szefa Związku Operatorów Zdjęć Filmowych Donbasu po tym, jak organizacja non-profit została zarejestrowana w LPR. W tej chwili Unia ma wielkie plany omawiania wspólnych projektów z rosyjskimi filmowcami. Związek reprezentuje Ługańskie Studia Kina Ludowego i studia Lugafilm, a także studia Donfilm z siedzibą w Szachtersku, które wyprodukowały filozoficzny film "Zamysel" (po rosyjsku "koncepcja"). Operatorzy Donbasu chcą przewodzić rozwojowi branży i mają bogate źródło historii związanych z wojną. Pod tym względem pokonali wszelkie rosyjskie lub postsowieckie studia kinowe w pościgu. Związek Operatorów Donbasu planuje w lutym i marcu br. zorganizować dwa festiwale filmowe w Doniecku i Ługańsku.

"Czy eskalacja zmieni nasze plany? Nie. Pracujemy od ośmiu lat tutaj, w ogarniętych wojną separatystycznych republikach, i mieliśmy do czynienia z wieloma eskalacjami. Nawet jeśli wybuchnie wojna na pełną skalę, odpowiemy, robiąc więcej filmów. Będziemy mniej spać i pracować więcej. Ale oczywiście nie mogę się doczekać, aż Rosja w końcu podejmie decyzję i zajmie swoje południowe terytoria. W każdym razie będę nadal robił to, co robię, tj. mój obowiązek wojskowy i robienie filmów, opowiadanie historii.

Anton prowadzi również inny projekt, Młody Korpus Dyplomatyczny Państw Nieuznanych. Jego celem jest zachęcanie i ułatwianie kontaktów między młodzieżą Rosji i Donbasu, a także promowanie akceptacji suwerenności republik separatystycznych Donbasu przez społeczeństwo obywatelskie. Anton uważa, że niezwykle ważne jest zapewnienie platformy tym, którzy mieszkają w nieuznanych republikach, aby mogli wyrazić swoje nieporozumienia ze społecznością międzynarodową. Uważa, że "ani ONZ, ani żadna inna organizacja międzynarodowa nie jest w stanie poradzić sobie z wyzwaniami, przed którymi stoją, dlatego proponujemy poszukiwanie nowych sposobów budowania nowego zrównoważonego porządku światowego".

Wśród młodych ludzi, którym Anton próbuje dać platformę, są 24-letni Alexander i jego 25-letnia dziewczyna Irina. Obaj mają tytuł licencjata z historii z Donieckiego Uniwersytetu Narodowego. Irina pracuje teraz nad dyplomem magistra na swojej macierzystej uczelni, podczas gdy Alexander postanowił zdobyć go na Uniwersytecie Państwowym w Petersburgu. Z powodu pandemii przebywa jednak nadal w Doniecku, kończąc studia zdalnie.

Chociaż młodzi ludzie mają rosyjskie paszporty, Irina nie czuje się obywatelką Rosji. Z zadowoleniem przyjęłaby eskalację w Donbasie. "Wojna odbiera ludziom życie, co jest bardzo złą rzeczą, ale jednocześnie daje nam nadzieję, że kwestia ukraińska zostanie ostatecznie rozwiązana" - mówi. "W perspektywie długoterminowej wojna na pełną skalę jest mniej niebezpieczna niż konflikt o niskiej intensywności trwający przez dziesięciolecia".

Irina zdaje sobie sprawę, że porozumienie polityczne zawsze oznacza targowanie się. Uważa, że targowanie się jest uzasadnione, jeśli strony konfliktu mają coś wspólnego i mogą sobie nawzajem coś zaoferować. "Koncentrujemy się na globalnych graczach, rzutując sytuację na Rosję i USA, które mają sobie wiele do zaoferowania" - mówi. "Porozumienie polityczne jest w tym przypadku uzasadnione. Ale tutaj, na mniejszej arenie, zaangażowani są inni gracze – Rosjanie z Donbasu i ukraiński rząd. W naszym przypadku nie może być żadnych negocjacji".

"Mamy spory w kwestii rolnej" Irina cytuje słynne zdanie rosyjskiego generała wojny domowej. "Chcą nas pochować w tej ziemi, a my nie chcemy, aby chodzili po naszej ziemi. Po prostu ta ziemia jest nasza. Urodziłem się i wychowałem tutaj. Oznacza to, że jedynym możliwym scenariuszem jest wojna. Poza tym wiemy z historii, że nie było przykładów pomyślnego rozwiązania konfliktu poprzez pokojowe rozwiązanie, zawsze jest to tylko mediacja. A ta polityka jest skuteczna tylko tymczasowo, dopóki wszystko nie wybuchnie ponownie. "

"Będę się modlił za Noworosję" Irina żartuje w odpowiedzi na pytanie, co zamierza zrobić w przypadku eskalacji. "Mówiąc poważnie, wszystko zależy od tego, jak potoczy się kampania wojskowa. Będę musiał odłożyć moje plany przeprowadzki do Petersburga na czas nieokreślony. Dzięki mojemu obecnemu szkoleniu zawodowemu zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby pomóc cywilom. Sytuację pogarsza fakt, że ktoś bliski i drogi mi mieszka w Charkowie. Tak więc, jeśli chcesz, żebym był całkowicie szczery, jestem gotów podjąć jeszcze bardziej radykalne działania, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Aleksander uważa, że najgorszym rozwiązaniem będzie polityczne porozumienie w ramach porozumień mińskich w ich obecnej formie. Opisuje siebie jako "zagorzałego przeciwnika reintegracji Donbasu z Ukrainą". 

Jedynym scenariuszem politycznego porozumienia, jaki uważa za akceptowalny, jest uznanie DRL/ŁRL za niezależną przez Rosję, a następnie zintegrowanie jej z Rosją. W przeciwnym razie jedyną opcją jest powrót do zamrożonego etapu konfliktu.Aleksander, wręcz przeciwnie, identyfikuje się jako obywatel rosyjski.

 "Jestem zaniepokojony obecną eskalacją konfliktu, ale pokładam nadzieję w pomocy wojskowej i politycznej ze strony Rosji. Jako obywatel Rosji chcę mieć pewność, że kwestia uznania DRL/ŁRL za niepodległe państwa zostanie pozytywnie rozwiązana w lutym.

Obecnie Aleksander jest na ostatnim roku na rosyjskim uniwersytecie. Studiuje online i niezależnie od tego, jak potoczy się sytuacja, zamierza przenieść się do Petersburga i zapisać się na studia podyplomowe. Nie widzi dla siebie przyszłości w Donbasie. "Nawet jeśli DRL/ŁRL znajdzie się pod jurysdykcją Rosji, potrzeba dziesięcioleci, aby doprowadzić jakość lokalnego zarządzania politycznego i gospodarczego do średniego poziomu rosyjskich regionów. Widzimy to na Krymie" – mówi.

RT

Władimir nie jest też zadowolony z obecnego politycznego i gospodarczego zarządzania Donbasem. Od kilku lat 24-latek udziela pomocy humanitarnej mieszkańcom, którzy cierpią z powodu trwającego konfliktu zbrojnego.

"Gdzieś w Yasinovataya lub kijowskim rejonie Doniecka jest dom, należący do starej kobiety" - opowiada. "W 2016, a może 2017 roku, jej dom został trafiony ogniem artyleryjskim, a okna wybite. Jeśli ma krewnych i są to normalni, rozsądni ludzie, prawdopodobnie naprawią dla niej okno, nawet jeśli nie od razu. Ale jeśli nie ma nikogo, kto mógłby pomóc, będzie musiała zakryć tym, co przyjdzie jej do ręki lub jakimś materiałem, który dostanie od sąsiadów. Nie ma pieniędzy na zakup nowych okien. Będzie więc mieszkać w ciemnym i wilgotnym domu przez cały ten czas - ta wilgoć dostanie się przez małe pęknięcia i szczeliny wokół zadaszonych okien, powodując czarną pleśń na ścianach i suficie domu. W końcu ją zabije".

Zadaniem Vladimira jest pomoc swoim współobywatelom, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji. Jest zaskoczony, że w ciągu pięciu lat względnego spokoju na linii frontu rząd DRL nie zrobił absolutnie nic, aby zaradzić konsekwencjom działań bojowych. Nie wdrożono żadnych środków nadzwyczajnych, aby pomóc ludziom mieszkającym w pobliżu linii frontu przenieść się dalej w głąb lądu lub wesprzeć osoby wewnętrznie przesiedlone (IDP) z miast zajętych przez Ukrainę, które musiały schronić się w przepełnionych obiektach rekreacyjnych lub zrujnowanych akademikach.

"Wymiana okna wymaga czasu. Najpierw wykonują pomiary, a następnie trzeba poczekać na wykonanie okna. Jeśli mówimy tylko o jednym oknie, wszystko zostanie wykonane mniej więcej szybko, ale zamówienie zbiorcze, dla kilku rodzin, zajmuje więcej czasu, koordynacja wymaga czasu. Mieliśmy kilka przypadków, w których klient nie dożył otrzymania obiecanego wsparcia. Czasami, gdy w końcu docieramy do domu staruszki, aby zamontować okno, jest już za późno. Umarła, mówią nam. Zdarzyło się to przy kilku okazjach. Kiedyś byliśmy nawet traktowani ciastkami na pogrzebie".

Władimir nie przywiązuje dużej wagi do obecnej eskalacji, ani nie wierzy, że status republik Donbasu ulegnie zmianie. Uważa, że każda ofensywa, ograniczona do Donbasu – bez względu na to, czy pochodzi z Ukrainy, czy z republik Donbasu, czy z Rosjan – przyniesie tylko więcej zniszczeń i pochłonie więcej ludzkich istnień. "Jest to obszar zurbanizowany, gdzie obie skonfliktowane strony spędziły osiem lat w okopach. Debaltsevo zostało zniszczone i po siedmiu latach nadal jest w ruinie. Po co tracić więcej istnień ludzkich, dziesiątki tysięcy istnień ludzkich? Jeśli Ukraina wygra, będzie musiała zająć się kwestią krymską i koniecznością odtworzenia zniszczonego przez siebie Donbasu własnymi rękami. Jeśli republiki uzyskają przewagę, wojna będzie kontynuowana, ale linia frontu zostanie przeniesiona do Mariupola i Słowiańska, zamiast do Gorłowki i Doniecka" – mówi.

Ci ludzie, którzy padli ofiarą geopolitycznego konfliktu, nie oszukują się. Nie upierają się, że droga, którą wybrali, jest doskonała i bez zarzutu. Rasputitsa, której byliśmy świadkami we wrześniu 2014 r., kiedy podpisano pierwszy protokół miński, a następnie ponownie w lutym 2015 r. z Mińskiem II, odwróciła Donbas i resztę Noworosji od ich drogi powrotu do Rosji.

 Brudnej polityce prawie udało się zmylić miliony ludzi, przekonując ich, że wszystko, przez co przeszli – walki, trudności, przyjaciele i członkowie rodziny zabici w wojnie, wszystkie porażki i zwycięstwa – wszystko zostało zrobione dla czegoś zupełnie innego.

"Tylko rosyjskie siły pokojowe mogą zakończyć tę wojnę, przeprowadzając zmasowany atak na tylne części ukraińskich sił zbrojnych. To właśnie może pomóc zakończyć wojnę w Doniecku i Gorłówce, w Mariupolu i Słowiańsku oraz w Charkowie, w Odessie, w Kijowie.

 I wtedy Krym w końcu dostanie wystarczającą ilość świeżej wody. [Ukraina zablokowała prawie 90% dostaw wody wpływających na Krym, po przyłączeniu republiki do Rosji – RT.] I będę mógł w końcu zapytać tę bandę szumowin, naszych urzędników państwowych – gdzie są pieniądze, które miały powstrzymać straty cywilów? Gdzie to wszystko się podziało, zapytam ich i nie obchodzi mnie, czy to sprawi, że pomyślą, że stoję po stronie Ukrainy".

Jednak każdy naród ma specjalną legendę, do której zwraca się w czasach trudności. Rosjanie z Donbasu nie są wyjątkiem. Nadal żyją w swojej ojczyźnie, mając nadzieję, że ten okres rasputitsy wywołany przez hybrydową politykę pewnego dnia się skończy, a wszystkie plugawe i podłe rzeczy, które się teraz dzieją, zamarzną wraz z błotem stepów. A wtedy ci ludzie, żyjący w ciągłym strachu, że jutro może nigdy nie przyjść po nich, w końcu dostaną szansę wyzwolenia swoich miast i siebie. Czy boją się "rosyjskiej inwazji"? Nie, mają nadzieję na jedno. I nazywają to "interwencją humanitarną".

Stwierdzenia, poglądy i opinie wyrażone w niniejszym raporcie są wyłącznie oświadczeniami autora i niekoniecznie reprezentują poglądy i opinie RT.

Brak komentarzy:

"Zełenski kopie sobie grób atakami na Rosję w stylu „11 września” – amerykański analityk wojskowy Ukraińskie ataki dronów na cele cywilne w Rosji rozgniewają Moskwę, ale nie zmienią biegu wojny, powiedział Daniel Davis"

  Wysoki budynek mieszkalny widoczny w rosyjskim mieście Kazań po uderzeniu ukraińskiego drona 21 grudnia 2024 r. © Sputnik Kijów strzela s...