JEROZOLIMA (AP) - We wtorek w izraelskich wyborach parlamentarnych po raz czwarty w ciągu ostatnich dwóch lat nastąpił wirtualny impas, jak wskazały sondaże wyjściowe, pozostawiając premiera Benjamina Netanjahu z niepewną przyszłością i perspektywą trwającego impasu politycznego.
Sondaże w trzech głównych izraelskich stacjach telewizyjnych wykazały, że zarówno Netanjahu, jak i jego religijni i nacjonalistyczni sojusznicy, a także grupa partii przeciwnych Netanjahu, nie osiągnęli większości parlamentarnej wymaganej do utworzenia nowego rządu. To stworzyło możliwość bezprecedensowych piątych wyborów z rzędu pod koniec tego roku.
Wybory postrzegano jako referendum w sprawie polaryzującego przywództwa Netanjahu, a wstępne wyniki pokazały, że kraj pozostaje tak głęboko podzielony jak zawsze, a w parlamencie dominuje szereg małych partii sekciarskich.
Wyniki zasygnalizowały również dalsze przesunięcie izraelskiego elektoratu w stronę prawicy, która popiera osady na Zachodnim Brzegu i sprzeciwia się ustępstwom w rozmowach pokojowych z Palestyńczykami. Tendencję tę uwypukliło silne przejawy ultranacjonalistycznej antyarabskiej partii religijnej.
Po trzech poprzednich niejednoznacznych wyborach Netanjahu liczył na zdecydowane zwycięstwo, które pozwoli mu na utworzenie rządu z jego tradycyjnymi ultraortodoksyjnymi i twardymi nacjonalistycznymi sojusznikami oraz uzyskanie immunitetu przed oskarżeniami o korupcję.
W przemówieniu do kibiców we wczesną środę, przytłumiony Netanjahu chwalił się „wielkim osiągnięciem”, ale powstrzymał się przed ogłoszeniem zwycięstwa. Zamiast tego zdawał się sięgać do swoich przeciwników i wezwał do utworzenia „stabilnego rządu”, który uniknąłby kolejnych wyborów.
„Pod żadnym pozorem nie wolno nam przeciągać państwa Izrael do nowych wyborów, do piątych wyborów” - powiedział. „Musimy teraz stworzyć stabilny rząd”.
Około 64% głosów zostało policzonych do wczesnej środy, pozostawiając wynik niedokreślony. Mała partia islamistyczna unosiła się tuż pod progiem wejścia do parlamentu i to, czy dokonała cięcia, może wpłynąć na dystrybucję bloków popierających i przeciwnych Netanjahu w Knesecie.
Zaktualizowane sondaże wyjściowe na dwóch kanałach zapowiadają równo podzielony parlament. Trzecia stacja dała przeciwnikom Netanjahu jednomiejscową przewagę.
Sondaże wyjściowe były w przeszłości nieprecyzyjne, co oznacza, że spodziewane w najbliższych dniach ostateczne wyniki mogą nadal przesuwać układ sił. Mimo to nie ma gwarancji, że Netanjahu lub jego przeciwnicy zdołają stworzyć koalicję.
„Wszystkie trzy opcje są na stole: rząd kierowany przez Netanjahu, koalicja zmian, która pozostawi Netanjahu w opozycji i rząd tymczasowy prowadzący do piątych wyborów” - powiedział Yohanan Plesner, prezes Israel Democracy Institute.
Kilka partii prawicowych obiecało, że nigdy nie zasiądą w rządzie razem z Netanjahu. A Naftali Bennett, były sojusznik Netanjahu, który stał się surowym krytykiem, odmówił poparcia którejkolwiek ze stron podczas kampanii.
Bennett podziela twardą nacjonalistyczną ideologię Netanjahu i wydaje się, że jest bardziej prawdopodobne, że ostatecznie dołączy do premiera. Ale Bennett nie wykluczył połączenia sił z przeciwnikami Netanjahu.
W przemówieniu do swoich zwolenników Bennett odmówił przyjęcia strony. Przyrzekł promować wartości prawicowe, ale także kilka zawoalowanych zamachów na styl przywództwa premiera.
„Teraz jest czas na uzdrowienie” - powiedział. „Normy z przeszłości nie będą już akceptowane”. Powiedział, że przeniósłby kraj „z przywództwa, które jest zainteresowane samym sobą, do profesjonalnego przywództwa, któremu zależy”.
Bennett wskazał, że będzie twardo targował się z Netanjahu, domagając się ministerstw wyższego szczebla, a być może nawet porozumienia o podziale władzy, które obejmuje pracę na stanowisku premiera.
Ponadto ich partnerami byliby również para ultraortodoksyjnych partii religijnych oraz „religijni syjoniści”, partia której przywódcy są otwarcie rasistowscy i homofobiczni. Jeden z jej przywódców, Itamir Ben-Gvir, jest uczniem nieżyjącego już rabina Meira Kahane'a, którego partia Kach została uznana przez Stany Zjednoczone za grupę terrorystyczną za jej antyarabski rasizm, zanim Kahane został zamordowany w Nowym Jorku w 1990 roku.
Poleganie na partii może być głęboko zawstydzające dla Netanjahu na arenie międzynarodowej, zwłaszcza gdy próbuje pozyskać nową administrację Bidena.
Kampania wyborcza była w dużej mierze pozbawiona treści i zamiast tego była postrzegana jako referendum w sprawie zasad podziału Netanjahu.
Podczas kampanii Netanjahu podkreślił bardzo udaną kampanię szczepień przeciwko koronawirusowi w Izraelu. Przeprowadził się agresywnie, aby zapewnić wystarczającą liczbę szczepionek dla 9,3 miliona ludzi w Izraelu, aw ciągu trzech miesięcy kraj zaszczepił około 80% dorosłej populacji. To umożliwiło rządowi otwarcie restauracji, sklepów i lotniska w samą porę przed wyboram
Próbował też przedstawić siebie jako światowego męża stanu, wskazując na cztery porozumienia dyplomatyczne, które zawarł z krajami arabskimi w zeszłym roku. W umowach tych pośredniczył jego bliski sojusznik, ówczesny prezydent Donald Trump.
Przeciwnicy Netanjahu twierdzą, że premier spartaczył wiele innych aspektów pandemii, w szczególności pozwalając swoim ultraortodoksyjnym sojusznikom ignorować zasady blokady i podsycać wysoki wskaźnik infekcji przez większą część roku.
Ponad 6000 Izraelczyków zmarło z powodu COVID-19, a gospodarka nadal boryka się z dwucyfrowym bezrobociem.
Wskazują również na proces korupcyjny Netanjahu, mówiąc, że ktoś, kogo oskarżono o poważne przestępstwa, nie nadaje się do kierowania krajem. Netanjahu został oskarżony o oszustwo, naruszenie zaufania i przyjmowanie łapówek w serii skandali, które odrzuca jako polowanie na czarownice przez wrogie media i system prawny.
Nawet reputacja Netanjahu jako męża stanu ucierpiała w ostatnich dniach. Zjednoczone Emiraty Arabskie, najważniejszy z czterech narodów arabskich, który nawiązał oficjalne stosunki dyplomatyczne z Izraelem, w zeszłym tygodniu wyjaśniły, że nie chcą być wykorzystywane jako część oferty reelekcyjnej Netanjahu po tym, jak został zmuszony do odwołania wizyty w kraj. Administracja Bidena również zachowała dystans, w przeciwieństwie do poparcia Trumpa.
Przewidywano, że partia Likud Netanjahu wyłoni się jako największa indywidualna partia, z nieco ponad 30 mandatami w 120-osobowym parlamencie, a następnie centrowa partia opozycyjna Jesz Atid z około 17 mandatami.
Pozostała część parlamentu zostanie podzielona między około 10 innych małych partii. Obejmują one zarówno partię arabską, lewicową partię świecką, jak i parę świeckich, prawicowych partii, które sprzeciwiają się Netanjahu.
W sumie Netanjahu i jego sojusznicy mieli kontrolować 53 do 54 miejsc, podczas gdy jego przeciwnicy mieli kontrolować około 60 lub 61, a Bennett kontrolował resztę.
Przeciwnicy Netanjahu obejmowali różnorodne grupy, które miały niewiele wspólnego poza wspólną niechęcią do niego. Nawet jeśli jego przeciwnicy w końcu przejmą kontrolę nad większością mandatów, trudno będzie im zlikwidować różnice ideologiczne w takich kwestiach, jak państwowość palestyńska i rola religii w tym kraju.
Zranił ich także rozpad głównej partii arabskiej w parlamencie. Członek renegata startował osobno, ale najwyraźniej nie zdobył wystarczającej liczby mandatów, aby wejść do parlamentu, okradając sojusz z kluczowych głosów.
We wtorkowe wybory zapoczątkował rozpad nadzwyczajnego rządu utworzonego w maju ubiegłego roku między Netanjahu a jego ówczesnym głównym rywalem. Sojusz był nękany walkami wewnętrznymi, a wybory zostały wymuszone po tym, jak nie udało się uzgodnić budżetu w grudniu.
Przeciwnicy Netanjahu oskarżyli go o wywołanie impasu w nadziei, że doprowadzi do bardziej przyjaznego parlamentu, który zapewni mu immunitet przed oskarżeniem.
Po uzyskaniu wyników uwaga zostanie zwrócona na głównego prezydenta kraju, Reuvena Rivlina.
Odbędzie się szereg spotkań z liderami partii, a następnie wybierze tego, który jego zdaniem ma największe szanse na utworzenie rządu, na swojego kandydata na premiera. To może zapoczątkować tygodnie handlu końmi.
Głosując we wtorek w Jerozolimie, Rivlin powiedział, że impas ma swoją cenę.
Pełne pokrycie: Izrael
„Cztery wybory w ciągu dwóch lat podważają zaufanie społeczne do procesu demokratycznego” - powiedział, zachęcając Izraelczyków do ponownego głosowania. "Nie ma innego wyjścia."
Korespondent AP Ilan Ben Zion wniósł swój wkład w raportowanie.
przetlumaczono przez GR translator Google
zrodlo:apnews.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz