Phil Geraldi
[Od redakcji: Moja opinia od dawna jest taka, że Izrael – i media, które kontroluje – postawiły na całość dla Bidena/Harrisa, ponieważ chociaż był niezwykle hojny dla państwa żydowskiego, Donald Trump nie chciał zaatakować Iranu. Teraz stało się to oczywiste, gdzie dublet Bidena zezwolił na militarny atak Izraela na Iran. Muszę powiedzieć, że jeśli to pójdzie dalej, wynik może wcale nie być taki, jak mieli na myśli syjonistyczni mistrzowie.]
Niektórzy mogą przywołać zobowiązanie kandydata Joe Bidena do pracy na rzecz ponownego przyłączenia się do Wspólnego Kompleksowego Planu Działania (JCPOA), który był wielostronnym porozumieniem mającym na celu ograniczenie zdolności Iranu do opracowania broni jądrowej. JCPOA została podpisana przez prezydenta Baracka Obamę w 2015 r., kiedy Biden był wiceprezydentem, i została uznana za jeden z niewielu sukcesów w polityce zagranicznej jego ośmiu lat urzędowania. Innymi jej sygnatariuszami były Wielka Brytania, Chiny, Niemcy, Francja i Rosja, a została ona zatwierdzona przez ONZ. Porozumienie obejmowało niezapowiedziane inspekcje irańskich obiektów jądrowych przez MAEA i, według wszystkich relacji, działało i było sukcesem w zakresie nieproliferacji. W zamian za współpracę Iran miał otrzymać swoje znaczne aktywa zamrożone w bankach w Stanach Zjednoczonych, a także uwolnić się od sankcji nałożonych na niego przez Waszyngton i inne rządy.
JCPOA rozbił się i spłonął w 2018 r., kiedy prezydent Donald Trump nakazał wycofanie się USA z umowy, twierdząc, że Iran oszukuje i na pewno przystąpi do opracowania broni jądrowej, gdy tylko pierwsza faza umowy zostanie zakończona. Trump, którego ignorancja na temat Iranu i innych kwestii międzynarodowych była głęboka, otoczył się całkowicie syjonistycznym zespołem ds. polityki zagranicznej, w tym członkami własnej rodziny, i w pełni kupił argumenty wysuwane przez Izrael, a także przez lobby izraelskie, głównie żydowskie. grupy, w tym Fundacja Obrony Demokracji (FDD) i Amerykański Izraelski Komitet Spraw Publicznych (AIPAC). Czas urzędowania Trumpa spędził na służeniu Izraelowi w każdy możliwy sposób, włączając w to uznanie Jerozolimy za stolicę kraju, przyznanie Izraelowi zielonego światła na tworzenie i rozbudowę nielegalnych osiedli na Zachodnim Brzegu oraz uznanie okupowanych Syryjskich Wzgórz Golan za część Izraela.
Biorąc pod uwagę historię Trumpa, a zwłaszcza bezsensowne i sprzeczne z amerykańskimi interesami porzucenie JCPOA, wydawało się prawie powiewem świeżego powietrza, gdy usłyszałem złamany angielski Bidena, gdy zobowiązał się, że jego administracja zrobi wszystko, co w jego mocy, aby ponownie dołączyć do innych krajów, które wciąż próbowały. aby umowa działała. Po tym, jak Biden został faktycznie wybrany, mniej więcej, on i jego sekretarz stanu Tony Blinken wyjaśnili, co USA będą chciały zrobić, aby „naprawić” porozumienie, wzmacniając je w niektórych kluczowych obszarach, które nie były częścią oryginalnego dokumentu.
Iran ze swojej strony upierał się, że umowa nie wymaga żadnych dodatkowych zastrzeżeń i powinna stanowić powrót do status quo ante, zwłaszcza gdy Blinken i jego zespół jasno powiedzieli, że myślą o zakazie rozwoju irańskich pocisków balistycznych, a także o negocjacjach zakończyć rzekomą „ingerencję” Teheranu w politykę regionu. Ingerencja prawdopodobnie odnosiła się do irańskiego poparcia dla Palestyńczyków, jak również do jego roli w Syrii i Jemenie, z których wszystkie zaskarbiły sobie wrogość amerykańskich „przyjaciół” Izraela i Arabii Saudyjskiej.
Izrael nieuchronnie poruszył garnek, wysyłając strumień wysokich rangą urzędników, w tym ministra spraw zagranicznych Yaira Lapida, ministra obrony Benny'ego Gantza i premiera Naftali Bennetta, aby przedyskutowali „zagrożenie ze strony Iranu” z Bidenem i jego najwyższymi urzędnikami. Lapid wyjaśnił, że Izrael „zastrzega sobie prawo do działania w dowolnym momencie, w jakikolwiek sposób… Wiemy, że są chwile, kiedy narody muszą użyć siły, aby chronić świat przed złem”. I oczywiście Biden, podobnie jak Trump, również jasno wyraził swoje prawdziwe uczucia, otaczając się syjonistami. Blinken, Wendy Sherman i Victoria Nuland zajęły trzy czołowe miejsca w Departamencie Stanu, wszyscy są Żydami i wszyscy są silni w Izraelu. Nuland jest czołowym neokonserwatystą. W toku jest nominacja Barbary Leaf, która została mianowana asystentką sekretarza na szefa regionu Bliskiego Wschodu w Departamencie Stanu. Obecnie jest stypendystką Ruth i Sida Lapidusów w waszyngtońskim Instytucie Polityki Bliskiego Wschodu (WINEP), który jest spin-offem AIPAC i głównym elementem lobby izraelskiego. Oznacza to, że członek lobby Izraela o dobrej reputacji służyłby jako urzędnik Departamentu Stanu nadzorujący amerykańską politykę na Bliskim Wschodzie.
W Pentagonie można znaleźć podatnego generała Marka Millleya, zawsze chętnie spotykającego się ze swoimi izraelskimi odpowiednikami, oraz sekretarza obrony Lloyda Austina, przedstawiciela promocji akcji afirmatywnej, który również stał się biegły w powtarzaniu zdania „Izrael ma prawo się bronić”. I czy trzeba wspomnieć o zagorzałych samozwańczych syjonistach na najwyższym szczeblu Partii Demokratycznej, włączając samego Bidena, przewodniczącą Izby Nancy Pelosi, przywódcę większości w Izbie Steny Hoyer i oczywiście przywódcę większości w Senacie Chucka Schumera?
Tak więc ponowne dołączenie do JCPOA w związku z sprzeciwami Izraela od początku nie było możliwe i prawdopodobnie było dyskutowane tylko po to, by Trump wyglądał źle. Rozmowy pośrednie, w tym zarówno z Iranem, jak i USA, technicznie trwały w Wiedniu, choć od końca czerwca utknęły w martwym punkcie. Trita Parsi niedawno dowiedziała się, że Iran dążył do osiągnięcia przełomu w porozumieniu, starając się o zobowiązanie Białego Domu do trzymania się planu tak długo, jak Biden pozostaje na stanowisku. Biden i Blinken odmówili, a Blinken niedawno potwierdził, że nowa umowa jest mało prawdopodobna, mówiąc, że „czas ucieka”.
I pojawiły się inne nowe rozwiązania. Izraelscy urzędnicy ostrzegali od ponad dwudziestu lat, że Iranowi dzieli go tylko rok od posiadania własnych bomb nuklearnych i trzeba je powstrzymać, twierdzenie, które zaczęło brzmieć jak powtarzana w kółko religijna mantra, ale teraz faktycznie finansują uzbrojenie, które będzie potrzebne do wykonania pracy. Szef sztabu Izraelskich Sił Obronnych Aviv Kohavi wielokrotnie powtarzał, że IDF „przyspiesza” plany uderzenia na Iran, a izraelscy politycy, w tym były premier Benjamin Netanjahu, regularnie grozili, że zrobią wszystko, co trzeba zrobić, aby poradzić sobie z zagrożeniem ze strony islamu. Republika. Izraelskie media donoszą, że w obecnym i przyszłym budżecie przeznaczono 1,5 miliarda dolarów na zakup amerykańskich bomb bunkrowych, które będą potrzebne do zniszczenia irańskiego reaktora w Bushehr i jego podziemnych obiektów badawczych w Natanz.
W następstwie wiadomości o finansowaniu wojny pojawiły się również doniesienia, że izraelskie siły powietrzne angażują się w coś, co określa się jako „intensywne” ćwiczenia symulujące atakowanie irańskich obiektów nuklearnych. Po tym, jak Izrael zdobędzie 5000-funtowe bomby niszczące bunkry, będzie musiał również zaopatrzyć się w bombowce do zrzucenia amunicji, i można podejrzewać, że Kongres USA jakoś wymyśli niezbędną „pomoc wojskową”, aby tak się stało. Tony Blinken wyjaśnił również, że administracja wie, co Izrael planuje i aprobuje. 13 października spotkał się z izraelskim ministrem spraw zagranicznych Yairem Lapidem i powiedział, że jeśli dyplomacja z Iranem zawiedzie, USA zwrócą się ku „innym opcjom”. I tak, podążył za tym czcigodnym stwierdzeniem, że „Izrael ma prawo się bronić i zdecydowanie popieramy tę propozycję”.
Lapid potwierdził, że jedną z „opcji” Blinkena była akcja militarna. „Chciałbym zacząć od powtórzenia tego, co właśnie powiedział sekretarz stanu. Tak, inne opcje będą na stole, jeśli dyplomacja zawiedzie. A mówiąc inne opcje, myślę, że wszyscy tutaj rozumieją… o co nam chodzi”. Należy zauważyć, że w swojej dyskusji na temat programu nuklearnego Iranu Lapid i Blinnken poparli nielegalny i niesprowokowany atak, aby uniemożliwić Iranowi zdobycie broni nuklearnej, której najwyraźniej nie poszukuje, ale do której z pewnością zwróci się w konsekwencji, jeśli tylko bronić się w przyszłości.
Krótko mówiąc, polityka zagraniczna USA po raz kolejny jest zakładnikiem Izraela. Stanowisko Białego Domu jest jasne i absurdalne, że izraelski atak na Iran, przez większość uważany za zbrodnię wojenną, jest aktem samoobrony. Okazuje się jednak, że Stany Zjednoczone będą postrzegane jako popierające zbrodnię i nieuchronnie zostaną w nią zamieszane, co niewątpliwie doprowadzi do kolejnej katastrofy w polityce zagranicznej na Bliskim Wschodzie, z której nic prócz żalu dla narodu amerykańskiego. Prawda jest taka, że Iran ani nie groził, ani nie atakował Izraela. Biorąc to pod uwagę, nie ma nic defensywnego w działaniach, które Izrael już podjął, sabotując irańskie obiekty i zabijając naukowców, i nie ma nic obronnego w bezpośrednich atakach wojskowych z pomocą USA lub bez niej na irańskiej ziemi. Jeśli Izrael zdecyduje się zagrać głupca, to na nich i ich przywódcach. Stany Zjednoczone nie mają konia w tym wyścigu i powinny się deptać, ale można wątpić, czy Biały Dom i Kongres, mocno kontrolowany przez siły syjonistyczne, mają albo mądrość, albo odwagę, by zerwać więzy łączące z państwem żydowskim.
Przetlumaczyla GR przez translator Google
zrodlo:https://jamesfetzer.org/2021/10/israel-to-attack-iran-washington-gives-the-green-light-to-the-military-option/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz