Jest bardzo ważne pytanie, które wszyscy musimy sobie zadać w tym momencie historii, a to pytanie jest następujące: jak bardzo jesteśmy jako społeczeństwo gotowi poświęcić, aby rząd USA mógł wygrać wojnę propagandową przeciwko Władimirowi Putinowi?
(Artykuł Caitlin Johnstone opublikowany ponownie z CaitlinJohnstone.Substack.com)
Pozwólcie, że wyjaśnię.
Jednym z poważnie niedocenianych aspektów ostatniej rundy eskalacji cenzury w Dolinie Krzemowej, która rozpoczęła się na początku wojny na Ukrainie, jest fakt, że jest to całkowicie bezprecedensowy protokół cenzury. Chociaż może to wyglądać podobnie do wszystkich innych fal czystek w mediach społecznościowych i nowych kategorii zakazanych treści, których doświadczamy, odkąd stało się doktryną głównego nurtu po wyborach w USA w 2016 r., Że platformy technologiczne muszą ściśle regulować mowę online, uzasadnienie tego drastycznie odbiega od ustalonych wzorców.
Tym, co odróżnia tę nową eskalację cenzury od jej poprzedników, jest to, że tym razem nikt nie udaje, że robi się to w interesie ludzi. Przy cenzurze rasistów argumentowano, że podżegają do przestępstw z nienawiści i nękania rasowego. Z cenzurą Alexa Jonesa i QAnon argumentem było to, że podżegali do przemocy. Z cenzurą sceptyków Covid argumentem było to, że promują dezinformację, która może być śmiertelna. Nawet przy cenzurze historii laptopa Huntera Bidena argumentowano, że istnieje potrzeba ochrony integralności wyborów przed dezinformacją o potencjalnie obcym pochodzeniu.
Z cenzurą odnoszącą się do wojny na Ukrainie nie ma argumentu, że robi się to, aby pomóc ludziom. Nie ma powodu, że pozwalanie ludziom mówić złe rzeczy o tej wojnie zabija Ukraińców, Amerykanów lub kogokolwiek innego. Nie ma powodu, aby kwestionować twierdzenia o rosyjskich zbrodniach wojennych, które zaszkodzą amerykańskim procesom demokratycznym. To po prostu: "Cóż, nie możemy pozwolić, aby ludzie mówili złe rzeczy o wojnie, prawda?"
Zapytaj odpowiednio wypranego liberała, dlaczego popiera cenzurę kogoś, kto kwestionuje amerykańskie narracje o rosyjskich zbrodniach wojennych w Bucza lub Mariupolu, a prawdopodobnie powie ci coś w stylu "Cóż, to dezinformacja!" lub "Bo to propaganda!" lub "Ile Putin ci płaci??" Ale to, czego nie będą w stanie zrobić, to dokładnie wyartykułować, jakie konkretne szkody wyrządza taka mowa w taki sam sposób, w jaki mogliby to zrobić, broniąc cenzury sceptyków Covid lub frakcji odpowiedzialnych za zeszłoroczne zamieszki w budynku Kapitolu.
Jedynym argumentem, jaki otrzymasz, jeśli naprawdę przyciśniesz tę kwestię, jest to, że Stany Zjednoczone są w wojnie propagandowej z Rosją i w interesie naszego społeczeństwa jest, aby nasze instytucje medialne pomogły Stanom Zjednoczonym wygrać tę wojnę propagandową. Zimne wojny toczą się między mocarstwami nuklearnymi, ponieważ gorąca wojna groziłaby unicestwieniem obu narodów, pozostawiając tylko inne formy wojny, takie jak wojna psychologiczna. Nie ma argumentu, że ta nowa eskalacja cenzury ratuje życie lub chroni wybory, ale istnieje argument, że może to pomóc w ułatwieniu długoterminowych zimnowojennych programów Stanów Zjednoczonych.
Ale co to dokładnie oznacza? Oznacza to, że jeśli zaakceptujemy ten argument, świadomie zgadzamy się na sytuację, w której wszystkie główne serwisy informacyjne, strony internetowe i aplikacje, do których ludzie szukają informacji o świecie, nie są nastawione na mówienie nam prawdziwych rzeczy o rzeczywistości, ale na pokonanie Władimira Putina w jakiejś dziwnej wojnie. Oznacza to porzucenie wszelkich ambicji bycia cywilizacją opartą na prawdzie, która kieruje się faktami, a zamiast tego zaakceptowanie istnienia jako cywilizacji opartej na propagandzie, nastawionej na upewnienie się, że wszyscy myśli, które szkodzą długoterminowym interesom strategicznym Moskwy.
I to jest po prostu absolutnie dziwaczne, że jest to decyzja, która została już podjęta dla nas, bez żadnej publicznej dyskusji na temat tego, czy jest to rodzaj społeczeństwa, w którym chcemy żyć. Przeskoczyli od "Cenzurujemy mowę, aby chronić cię przed przemocą i wirusami" do "Cenzurujemy mowę, aby pomóc naszemu rządowi prowadzić wojnę informacyjną przeciwko zagranicznemu przeciwnikowi". Bez pomijania rytmu.
The consent-manufacturing class has helped pave the way for this smooth transition with their relentless and ongoing calls for more and more censorship, and for years we’ve been seeing signs that they view it as their duty to help facilitate an information war against Russia.
W 2018 roku widzieliśmy reportera BBC, który upomniał byłego wysokiego rangą urzędnika brytyjskiej marynarki wojennej za spekulacje, że rzekomy atak bronią chemiczną w Dumie w Syrii był fałszywą flagą, twierdzenie, że mamy teraz góry dowodów, jest prawdopodobnie prawdziwe dzięki informatorom z Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej. Powodem, dla którego reporterka wyraziła sprzeciw wobec tych komentarzy, było to, że "jesteśmy w wojnie informacyjnej z Rosją".
"Biorąc pod uwagę, że jesteśmy w wojnie informacyjnej z Rosją na tak wielu frontach, czy uważasz, że być może niewskazane jest mówienie tego tak publicznie, biorąc pod uwagę twoją pozycję i twój profil? Czy nie ma niebezpieczeństwa, że wody? – zapytała admirała Alana Westa annita McVeigh z BBC po jego komentarzu.
Podobną wskazówkę widzieliśmy w środkach masowego przekazu kilka tygodni później w wywiadzie z byłą kandydatką Partii Zielonych Jill Stein, która została upomniana przez Chrisa Cuomo z CNN za podkreślenie całkowicie niekontrowersyjnego faktu, że Stany Zjednoczone są wyjątkowo rażącym przestępcą, jeśli chodzi o ingerencję w zagraniczne wybory.
"Wiesz, tak byłoby w przypadku Rosji, a nie z amerykańskiej perspektywy" - powiedział Cuomo w odpowiedzi na całkowicie trafne uwagi Steina. "Oczywiście w grę wchodzi hipokryzja, wiele różnych dużych aktorów państwowych robi wiele rzeczy, o których mogą nie chcieć, aby ludzie wiedzieli. Ale niech Rosja powie, że Stany Zjednoczone nam to zrobiły, a oto jak to zrobiły, więc to jest fair play.
Co jest tym samym, co powiedzenie: "Zapomnij o tym, co jest prawdą. Nie mów prawdziwych rzeczy, które mogłyby pomóc rosyjskim interesom. To zadanie Rosji. Naszym zadaniem w CNN jest mówienie rzeczy, które szkodzą rosyjskim interesom.
Możemy prześledzić mainstreaming idei, że zadaniem zachodnich mediów jest manipulowanie informacjami w interesie publicznym, a nie po prostu mówienie prawdy, aż do zwycięstwa Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w 2016 roku. W prawdopodobnie najważniejszym momencie politycznym w USA od 9/11 i jego następstw, klasa produkująca zgodę doszła do decyzji, że wybór Trumpa nie był porażką polityki status quo, ale porażką kontroli informacji.
W październiku 2020 r. podczas skandalu z laptopami Huntera Bidena Stephen L Miller z The Spectator opisał, w jaki sposób konsensus powstał wśród prasy głównego nurtu od czasu przegranej Clinton w 2016 r., Że ich moralnym obowiązkiem jest ukrywanie faktów przed opinią publiczną, które mogą doprowadzić do reelekcji Trumpa.
"Od prawie czterech lat dziennikarze zawstydzają swoich kolegów i siebie z powodu tego, co nazywam dylematem "ale jej e-maile" - pisze Miller. "Ci, którzy posłusznie relacjonowali nieterminowe śledztwo federalne w sprawie prywatnego serwera Hillary Clinton i wycieku tajnych informacji, zostali wyrzuceni i odsunięci od stołu dziennikarzy. Skupianie się tak bardzo na tym, co w tamtym czasie było poważnym skandalem, zostało spisane przez wielu w mediach jako błąd. Wierzą, że ich przyjaciele i koledzy pomogli umieścić Trumpa w Białym Domu, koncentrując się na skandalu z Clinton, podczas gdy powinni byli podkreślać słabości Trumpa. To błąd, którego żaden dziennikarz nie chce powtórzyć".
Kiedy "dziennikarze" zaakceptowali, że ich najważniejszym zadaniem nie jest mówienie prawdy, ale powstrzymywanie ludzi od myślenia o złych myślach na temat systemu politycznego status quo, było nieuniknione, że zaczną entuzjastycznie kibicować większej cenzurze Internetu. Uważają to za swój obowiązek, dlatego teraz wiodącymi zwolennikami cenzury online są reporterzy mediów korporacyjnych.
Ale tak nie powinno być. Nie ma uzasadnionego powodu, dla którego pełnomocnicy najpotężniejszego rządu na świecie z Doliny Krzemowej mieliby cenzurować ludzi za to, że nie zgadzają się z tym rządem w sprawie wojny, ale to jest dokładnie to, co się dzieje i dzieje się to coraz częściej. Powinno nas wszystkich zaniepokoić, że coraz bardziej akceptowalne staje się uciszanie ludzi nie dlatego, że rozpowszechniają niebezpieczne dezinformacje, ani nawet dlatego, że mówią rzeczy, które są w jakikolwiek sposób fałszywe, ale wyłącznie dlatego, że mówią rzeczy, które podważają amerykańską wojnę informacyjną.
Ludzie powinni bezwzględnie mieć możliwość mówienia o wojnie rzeczy, które nie zgadzają się z najpotężniejszym imperium w historii. Powinni nawet mieć możliwość mówienia bezczelnie fałszywych rzeczy o tej wojnie, ponieważ w przeciwnym razie tylko potężni będą mogli mówić o niej bezczelnie fałszywe rzeczy.
Wolność słowa jest ważna nie dlatego, że miło jest móc mówić, co chcesz, ale dlatego, że swobodny przepływ pomysłów i informacji tworzy kontrolę nad potężnymi. Daje ludziom możliwość pociągnięcia potężnych do odpowiedzialności. Właśnie dlatego potężna praca, aby go wyeliminować.
Powinniśmy postrzegać to jako ogromny, ogromny problem, że tak duża część świata została zapędzona na te gigantyczne monopolistyczne platformy mowy, które prowadzą cenzurę w całkowitej zgodności z najpotężniejszą strukturą władzy na świecie. Jest to dokładne przeciwieństwo kontroli mocy.
Jak bardzo jesteśmy jako społeczeństwo gotowi zrezygnować dla rządu USA i jego sojuszników, aby wygrać wojnę propagandową przeciwko Putinowi? Czy jesteśmy gotowi zobowiązać się do bycia cywilizacją, dla której głównym czynnikiem przy każdej informacji nie jest to, czy jest to prawda, czy nie, ale czy pomaga to podważyć Rosję?
To rozmowa, która już od jakiegoś czasu powinna toczyć się w kręgach głównego nurtu, ale nawet się nie zaczęła. Zacznijmy.
Czytaj więcej na: CaitlinJohnstone.Substack.com
Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://www.naturalnews.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz