niedziela, 1 maja 2022

Thomas Dalton" Zaprzeczanie negowaniu Holokaustu "

 

Dr Thomas Dalton

8 kwietnia ogłoszono, że Kanada wkrótce dołączy do znakomitego klubu: oświeconych narodów świata, które zdecydowały się zakazać tak zwanego negowania Holokaustu. W zależności od tego, jak interpretuje się prawo, obecnie istnieje 18 krajów, które albo wyraźnie zakazują "negowania Holokaustu" (w tym Niemcy, Austria, Francja, Izrael, Włochy, Polska, Węgry i Rosja), albo ogólnie zakazują "zaprzeczania ludobójstwu" (Szwajcaria i Lichtenstein). Kanada byłaby wtedy dziewiętnastym narodem w tej zaszczytnej liście pokory.

Działania Kanady mają miejsce niedługo po tym, jak Zgromadzenie Ogólne ONZ zatwierdziło powiązaną rezolucjęA/76/L.30, w dniu 22 stycznia 2022 r., "potępiającą" takie zaprzeczenie. (Rezolucja została przyjęta "w drodze konsensusu", co oznacza, że nie oddano żadnych faktycznych głosów "za". Najwyraźniej żaden kraj nie miał odwagi domagać się głosowania imiennego.)

Tekst kanadyjskiej ustawy jest najwyraźniej niedostępny – wydaje się, że zostanie pochowany w większej ustawie o wydatkach – ale rezolucja ONZ zawiera kilka interesujących uwag. Po raz pierwszy definiuje Holokaust jako wydarzenie, "które doprowadziło do zamordowania prawie 6 milionów Żydów, z których 1,5 miliona było dziećmi". Jest to godne uwagi, ponieważ kodyfikuje w prawie międzynarodowym niesławną liczbę "6 milionów" – liczbę, która jest skazana na ostateczny upadek, biorąc pod uwagę brak dowodów. Nie znam też żadnego źródła dla "1,5 miliona dzieci", ale brak uzasadnienia nigdy nie powstrzymał naszych nieustraszonych autorytetów w przeszłości i na pewno nie będzie tutaj.

Rezolucja opisuje dalej, co to znaczy zaprzeczać Holokaustowi:

Negowanie Holokaustu odnosi się do dyskursu i propagandy, które zaprzeczają rzeczywistości historycznej i rozmiarowi eksterminacji Żydów przez nazistów i ich wspólników podczas II wojny światowej. Negowanie Holokaustu odnosi się konkretnie do każdej próby twierdzenia, że Holokaust nie miał miejsca i może obejmować publiczne zaprzeczanie lub podawanie w wątpliwość użycia głównych mechanizmów zniszczenia (takich jak komory gazowe, masowe strzelaniny, głód i tortury) lub intencjonalności ludobójstwa narodu żydowskiego.

Jak zwykle takie sformułowanie jest połączeniem niejednoznaczności i bezsensu. Po pierwsze, żaden rewizjonista nie twierdzi, że Holokaust "nie miał miejsca" – jeśli przez to mamy zrozumieć, że nikt, żaden Żyd, w rzeczywistości nie zginął. Żaden rewizjonista nie podaje w wątpliwość, że doszło do masowych strzelanin do Żydów, ani że wielu Żydów cierpiało z powodu głodu i "tortur". Kwestionują jednak ideę, że mordercze komory gazowe były używane do mordowania mas ludzi, i kwestionują rzeczywistą intencjonalność Hitlera i innych czołowych narodowych socjalistów, aby dosłownie zabijać Żydów.

Wymaga to odrobiny opracowania. Jeśli chodzi o pierwszy punkt, komory cyklonu-B (cyjanku) jako narzędzia masowego mordu napotykają wiele poważnych problemów technicznych, w tym (a) niemożność szybkiego, masowego gazowania; b) osobiste niebezpieczeństwo dla domniemanych gazowników; c) niemożność usunięcia gazu i granulek cyklonu po zgazowaniu; d) niemożność usunięcia ciał nasączonych gazem; oraz (e) niemożność pozbycia się mas zwłok w rozsądnym czasie. Jeszcze gorsze są tak zwane komory gazowe "spalin z silników Diesla", które rzekomo zabiły około 2 milionów Żydów – dwa razy więcej niż niesławne komory cyklonowe. (Jeśli jest to dla ciebie nowość, musisz przeprowadzić badania.) Komory te rzekomo opierały się na przechwyconych rosyjskich silnikach wysokoprężnych do produkcji śmiertelnego tlenku węgla. Jednakże a) diesle faktycznie wytwarzają bardzo mało CO, o wiele za mało, aby zabić masy ludzi w jakimkolwiek rozsądnym czasie; b) silniki Diesla nie mogą pompować spalin do szczelnych, "hermetycznych" pomieszczeń; oraz (c) zwłoki w tych rzekomych obozach nie wykazywały żadnych oznak zatrucia CO – a mianowicie różowego lub jasnoczerwonego zabarwienia skóry. Gdyby tradycyjni zwolennicy Holokaustu poważnie podchodzili do obrony swoich poglądów, zaczęliby od odpowiedzi na te oczywiste pytania. Zamiast tego ignorują je i wycofują się do środków prawnych.

W kwestii intencjonalności liczą się rzeczywiste słowa Hitlera, Goebbelsa i innych. Często mówili o Vernichtung ("zniszczenie") lub Ausrottung ("wykorzenienie") Żydów, ale te terminy nie wymagają masowego zabijania ludzi, o których mowa. Wiemy o tym, ponieważ, po pierwsze, Niemcy używali tych samych terminów przez lata, dziesięciolecia, publicznie, na długo zanim ktokolwiek twierdził, że rozpoczął się "Holokaust"; Najwyraźniej oznaczało to niewiele więcej niż zakończenie żydowskiej dominacji w społeczeństwie i wypędzenie większości Żydów z narodu. Po drugie, Niemcy konsekwentnie używali innego języka, który wyraźnie wzywał do deportacji, ewakuacji i masowego usuwania Żydów – być może czystek etnicznych, ale nie masowych mordów. Po trzecie, mamy niezliczone przykłady innych zachodnich przywódców, od Busha przez Obamę po Trumpa, którzy podobnie mówili publicznie o "niszczeniu" lub "unicestwianiu" swoich wrogów (zwykle Arabów lub muzułmanów) bez sugerowania masowych mordów. Twarde rozmowy zawsze dobrze grały dla polityków, a Niemcy nie byli inni.

Rezolucja ONZ kontynuuje pewne szczegóły dotyczące definicji zaprzeczenia:

[D]wymuszenie i/lub negowanie Holokaustu odnosi się między innymi do:

(a) Celowe wysiłki mające na celu usprawiedliwienie lub zminimalizowanie wpływu Holokaustu lub jego głównych elementów, w tym kolaborantów i sojuszników nazistowskich Niemiec,

(b) rażące zminimalizowanie liczby ofiar Holokaustu w sprzeczności z wiarygodnymi źródłami,

(c) Próby obwiniania Żydów za spowodowanie ich własnego ludobójstwa,

(d) stwierdzenia, które przedstawiają Holokaust jako pozytywne wydarzenie historyczne,

(e) Próby rozmycia odpowiedzialności za ustanowienie obozów koncentracyjnych i obozów śmierci wymyślonych i prowadzonych przez nazistowskie Niemcy poprzez obwinianie innych narodów lub grup etnicznych.

Cztery z tych punktów – "wymówka lub zminimalizowanie wpływu", "obwinianie Żydów", "przedstawianie Holokaustu w pozytywnym świetle" i "próby zatarcia odpowiedzialności" – są prawie nieistotne dla poważnego rewizjonizmu. Poważni rewizjoniści, w tym Germar Rudolf, Carlo Mattogno i Jurgen Graf, między innymi, praktycznie nigdy nie dyskutują o takich rzeczach. Koncentrują się na znacznie bardziej pragmatycznych sprawach: niemożności wykonania masowych schematów gazowania, braku zwłok lub innych dowodów fizycznych, braku fotograficznych lub dokumentalnych dowodów wskazujących na masowe morderstwa oraz wielu logicznych niespójnościach świadków i ocalałych. Ale nasi wspaniali tradycjonaliści Holokaustu nigdy nie poruszają tych kłopotliwych kwestii, ponieważ wiedzą, że nie mają odpowiedzi.

Z pięciu punktów tylko (b), "rażąca minimalizacja liczby ofiar", jest istotna – innymi słowy, przesłuchanie "6 milionów". Ale co liczy się jako "rażąca minimalizacja"? Czy liczy się "5 milionów"? Jeśli tak, znany (i zmarły) ortodoksyjny badacz Raul Hilberg zostałby szybko smolisty z etykietą "antysemity"; fakt, że nie sugeruje inaczej. A co z "4 milionami"? Jeśli tak, to wczesny badacz Gerald Reitlinger ma kłopoty; od dawna opowiadał się za około 4,2 milionami żydowskich zgonów. Czy liczy się "3 miliony"? Albo "2 miliony"? A może "poznamy to, kiedy to zobaczymy"? Dla przypomnienia, poważni rewizjoniści szacują dzisiaj, że około 500 000 Żydów zginęło w sumie z rąk nazistów – większość z nich z powodu tyfusu zarażonego w różnych obozach, wielu w różnych strzelaninach na froncie wschodnim i praktycznie żadnego w "morderczych komorach gazowych".

Czego więc dokładnie ONZ chce od świata? Jak czytamy w tekście, ONZ

  1. odrzuca i potępia bez żadnych zastrzeżeń wszelkie negowanie Holokaustu jako wydarzenia historycznego, w całości lub w części;

  2. wzywa wszystkie państwa członkowskie do odrzucenia bez żadnych zastrzeżeń wszelkich negacji lub wypaczeń Holokaustu jako wydarzenia historycznego, w całości lub w części, ani wszelkich działań w tym celu;

  3. Wyraża uznanie dla tych państw członkowskich, które aktywnie zaangażowały się w ochronę tych miejsc, które służyły jako nazistowskie obozy śmierci, obozy koncentracyjne, obozy pracy przymusowej, miejsca zabójstw i więzienia podczas Holokaustu...

  4. Wzywa państwa członkowskie do opracowania programów edukacyjnych, które wpoiją przyszłym pokoleniom lekcje Holokaustu, aby pomóc w zapobieganiu przyszłym aktom ludobójstwa...

  5. wzywa państwa członkowskie i przedsiębiorstwa mediów społecznościowych [!] do podjęcia aktywnych działań w celu zwalczania antysemityzmu i negowania Holokaustu lub jego wypaczania za pomocą technologii informacyjno-komunikacyjnych oraz do ułatwienia zgłaszania takich treści;

  6. Zwraca się do programu onz ds. pomocy w sprawie Holokaustu, a także do wszystkich odpowiednich wyspecjalizowanych agencji ONZ o dalsze opracowywanie i wdrażanie programów mających na celu przeciwdziałanie negowaniu i wypaczaniu Holokaustu...

Oczywiście, jeśli chcemy określić utratę około 500 000 Żydów jako "holokaust", to jesteśmy mile widziani, aby to zrobić. Ale najlepiej było wyjaśnić nasze fakty i argumenty. Uciekanie się do zakazów prawnych jest równoznaczne z przyznaniem się do porażki.

Żaden z tych punktów nie został utracony przez żydowskiego felietonistę Boston Globe, Jeffa Jacoby'ego. Został zmotywowany do napisania krótkiego artykułu zatytułowanego "Błędem jest zakaz negowania Holokaustu" (24 kwietnia). Cytuje kanadyjskiego ministra bezpieczeństwa publicznego, Marco Mendicino: "W Kanadzie nie ma miejsca na antysemityzm i negowanie Holokaustu". Pomimo zgadzania się z tym poglądem i pomimo "pogardy" negacjonistów Holokaustu, Jacoby sprzeciwia się obowiązującemu prawu. I wyjaśnia dlaczego – choć nie wcześniej niż wykazując żenującą ignorancję i przerażającą płytkość.

Najpierw informuje nas, że "negacjoniści" Holokaustu (nigdy nie zdefiniowani) są "godnymi pogardy antysemitami i bezczelnymi kłamcami", przepełnionymi "nienawiścią do Żydów" i starającymi się "zrehabilitować reputację Hitlera". Próbują obalić "najbardziej wszechstronnie udokumentowaną zbrodnię w historii", twierdząc, że "nigdy nie miała miejsca". Tacy ludzie zasługują na "całą tę obloquy i pogardę", jaką można zebrać, mówi. Nazywanie takich roszczeń nieuzasadnionymi i nieuzasadnionymi jest niedopowiedzeniem pierwszego rzędu; poleganie tutaj na atakach ad hominem jest pewną oznaką zbliżającej się próżności argumentacji.

Mimo to Jacoby sprzeciwia się prawom anty-zaprzeczenia z dwóch powodów. Po pierwsze, takie prawa są sprzeczne z duchem Pierwszej Poprawki (wolność słowa i prasy). Szerzej, słusznie zauważa, że "niebezpieczne jest upoważnianie państwa do karania idei". Rzeczywiście, "każdy rząd, który może kryminalizować negowanie Holokaustu w tym tygodniu, może kryminalizować inne opinie w przyszłym tygodniu". Pozostaje jednak niewypowiedziana kwestia: jak to się dzieje, że w Kanadzie 1% mniejszości kanadyjskich Żydów jest w stanie przeforsować prawo, które przynosi im szczególne korzyści? Można by pomyśleć, że w Kanadzie 1% mniejszości żydowskiej miałaby, powiedzmy, połowę siły przebicia z 2% mniejszości amerykańskich Żydów. Ale najwyraźniej nie. Kanadyjscy Żydzi wkrótce zwyciężą po raz kolejny.

Drugim powodem, dla którego Jacoby sprzeciwia się takim prawom, jest to, że, jak zauważyłem powyżej, sprowadzają się one do "intelektualnego poddania się". Cytuje potomek Holokaustu Deborah Lipstadt, że takie prawa sugerują, że nie można skonstruować racjonalnego argumentu w obronie tradycyjnego poglądu. I to jest w rzeczywistości prawda. Wystarczy spojrzeć na każdą tradycjonalistyczną relację o Holokauście, nawet przez najbardziej uczonego akademika. Spójrz na każdy komentarz na temat negowania Holokaustu. Żaden z nich nie odniesie się do podstawowych kwestii, które przytoczyłem powyżej. Nikt nie wspomni o ani jednej niedawnej rewizjonistycznej książce, ani o jednym aktywnym badaczu, takim jak Rudolf, Mattogno lub Graf. Żaden z nich nie zbada ani nie obali ani jednego istotnego argumentu rewizjonistycznego. Żaden z nich nie zapewni podziału, z przyczyny, niesławnych "6 milionów" zgonów. To są fakty.

Ze swojej strony Jacoby oczywiście nie ma odpowiedzi. Jedyne, co może zrobić, to wygłaszać płaskie i bezpodstawne stwierdzenia: "nigdy ludobójstwo nie było tak skrupulatnie rejestrowane przez jego sprawców [...] lub bardziej wyczerpująco opisane przez uczonych i ocalałych"; "ogromny ocean dowodów świadczy o horrorze Holokaustu". Nierozsądnie próbuje wykorzystać "dowody wizualne " generała Eisenhowera [...] głodu, okrucieństwa i zoofilii", aby bronić swojego punktu widzenia. Ale to się nie udaje; Jak zapewne nie jest świadomy, 550-stronicowe powojenne wspomnienia Eisenhowera, Crusade in Europe (1948), nie zawierają ani jednego odniesienia do Holokaustu, komór gazowych ani Auschwitz. Jeden akapit w książce (s. 439) stwierdza jedynie, że Żydzi "byli bici, głodzeni i torturowani". Nie ma absolutnie żadnej wzmianki o masowych morderstwach, eksterminacji, gazowaniu, krematoriach itp. Eisenhower nie jest dobrym świadkiem obrony. (Dla tego, co jest warte, ani powojenne wspomnienia Churchilla, ani De Gaulle'a nie wspominały o Auschwitz, komorach gazowych ani o eksterminacji. Ike nie był anomalią.)

Ale czy to wszystko naprawdę ma znaczenie? O co chodzi w Holokauście? niektórzy mogą powiedzieć. W rzeczywistości jest to niezwykle ważne. Holokaust jest linczem żydowskiej władzy. Jest to raison d'etre państwa Izrael. Jest to narzędzie numer jeden w poczuciu winy używane przeciwko białym na całym świecie. I jest ucieleśnieniem żydowskiego narcyzmu. Kiedy ta historia się rozpadnie, cała budowla judeokratyczna również może upaść. Nigdy nie powinniśmy lekceważyć siły rewizjonizmu holokaustu; Żydzi z pewnością tego nie robią.

Ostatnia myśl: cieszę się, słysząc, że Jeff Jacoby wierzy w wolność słowa. Szkoda, że nie ma równie silnych uczuć co do otwartości i uczciwości, do wielu problemów z historią Holokaustu i do globalnego lobby żydowskiego, które jest w stanie uchwalać prawa, zakazywać książek i narzucać kulturę anulowania każdemu, kogo nie lubi. To byłby artykuł wart przeczytania.


Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:https://jamesfetzer.org/

Brak komentarzy:

"USA ponownie rozważają rosyjski zakaz diamentów – Reuters Według doniesień władze w Waszyngtonie mają wątpliwości co do mechanizmu śledzenia klejnotów, który ma zostać wprowadzony jeszcze w tym roku"

Stany Zjednoczone ponownie rozpatrują zakaz na rosyjskie diamenty wprowadzony w zeszłym roku przez UE i G7 w związku z licznymi skargami ze ...