Dudnią echa ułaskawienia warszawskiego społecznika przez prezydenta. Na plafotmerskim Twitterze, na łamach „Wyborczej” panuje niepodzielnie On – demon, bandyta, wspólnik Kaczyńskiego. Jan Śpiewak w wieku chrystusowym doczekał się namaszczenia na antychrysta liberalnych elit. Występuje w dwóch osobach. Pierwsza to groźny przestępca, mistyfikator świadomie posługujący się kłamstwem w celu wrobienia bogu ducha winnej adwokatki w reprywatyzacyjny szwindel. Znakomity niegdyś dziennikarz śledczy Wojciech Czuchnowski w bolesnych spazmach popełnia kolejne teksty, w których porównuje warszawskiego aktywistę do złodzieja, który raz skazany za kradzież, kradnie teraz na legalu.
Drugie wcielenie to zdrajca i marionetka Kaczyńskiego. Według Andrzeja Saramonowicza, niegdyś reżysera, teraz internetowego fanatyka Platformy Obywatelskiej, Śpiewak ma zostać użyty przez Prawo i Sprawiedliwość do zniszczenia Rafała Trzaskowskiego. Według tej przepowiedni, Śpiewak zostanie mianowany przez PiS komisarzem Warszawy po tym jak kandydat KO wygra wybory prezydenckie. I wtedy nastąpi decydująca rozgrywka. „Przypuszczam, że Śpiewak – wymachując sztandarem z napisem „afera reprywatyzacyjna” – dostanie zadanie znalezienia w warszawskim Ratuszu wszystkiego, co przyczyni się do impeachmentu Trzaskowskiego”
Takie wynurzenia mają niewątpliwy urok satyryczny, jednak sprawa ułaskawienia Śpiewaka przez Dudę ma znacznie ciekawszy wymiar. 33-letni aktywista wykonał manewr, którym umocni jego polityczne znaczenie. Nie mają racji ci, którzy trąbią, że Śpiewak został rozegrany przez PiS. Partia Kaczyńskiego ma oczywiście interes w wywołaniu widowiska medialnego pt. „Ułaskawienie”. Andrzej Duda występuje tu przeciwko sędziowskiej kaście w sprawie, w której skazany został facet, który walnie przyczynił się do zakończenia procederu bandyckiej reprywatyzacji, a zatem przywrócił tysiącom lokatorów względne bezpieczeństwo. Ten człowiek został poturbowany przez zblatowaną z gangusami elitę. Duda stanął jego stronie. PiS wysyła więc nieśmiały sygnał w stronę elektoratu Lewicy – wolicie umoczonego w tym bagnie Trzaskowskiego, czy naszego Andrzeja, który tak fajnie zachował się wobec waszego społecznika? Nowogrodzkiej zależy też aby rozochocony ułaskawieniem Śpiewak wydobył jak najwięcej brudów, w którymi PIS zamierza obciążyć konto swojego głównego przeciwnika podczas kampanii prezydenckiej. To jednak za mało, by stwierdzenie, że „Śpiewak jest marionetką Kaczyńskiego” uznać za poważne.
Andrzej Duda ułaskawiając Jana Śpiewaka nie tylko uwolnił go od wyroku, ale również roztoczył na nim swoisty parasol ochronny. Obecny prezydent nie jest postrzegany jako niezależna instancja, lecz jako funkcjonariusz swojego obozu politycznego, co sprawia, że gest wykonany nad głową lewicowego aktywisty jest też sygnałem w stronę mediów i elektoratu – to jest porządny człowiek, autentycznie zależy mu na ludziach, zresztą zobaczcie jak pięknie wojuje z Platformą Obywatelską.
Jan Śpiewak już od pewnego czasu jest jedynym lewicowym politykiem regularnie zapraszanym do pisowskich mediów w roli innej niż świrnięty lewak, którego należy obśmiać i obić jak worek treningowy. TVP i tytuły Karnowskich ukazują go jako poważnego demaskatora, poważnego zawodnika, który rzucił wyzwanie warszawskiemu układowi. Tej publiczności tacy bohaterowie podobają się bardzo. Uznanie dla Śpiewaka rośnie, mimo, że lewicowy działacz jawnie przyznaje, że on był pierwszym, który zaproponował wprowadzenie w stolicy karty LGBT, a w przeszłości obnażał też umoczonych w reprywatyzację PiSowskich radnych, wygrywając z nimi zresztą procesy o zniesławienie.
33-letni polityk ustawił się na idealnej pozycji. Jako ułaskawiony pokazał faka układowi sędziowsko-biznesowemu. Zobaczcie – wkurwiliście mnie, to przywaliłem w was orężem waszego największego wroga. Z nową energią może więc wykonywać swój plan posłania do piachu partii, której życie wewnętrzne obserwował od wieku dziecięcego. PiS natomiast nie może zarzucić mu powiązań z Platformą, a kto wie czy wpuszczając go na swoje podwórko sprawił sobie wrecking ball’a, dewastującego gmachy na wewnętrznych zabudowań. Wreszcie – Jan Śpiewak konsekwentnie buduje swój kapitał polityczny, stawiając w pozycji petenta również główne siły lewicy. Nie obchodzi go ile procent w tych wyborach dostanie Biedroń, ani nawet to kto zwycięży w boju o Belweder. Głównym celem i zmartwieniem Jana Śpiewaka jest sam Jan Śpiewak, a finał tego projektu będziemy obserwować w roku 2030.
zrodlo:miziaforum.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz