AUTOR: TYLER DURDEN
Operacja Szpon-Miecz została rozpoczęta przez prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana jakozemsta – bardzo emocjonalna i skoordynowana – za kurdyjskie ataki terrorystyczne na obywateli tureckich. Niektóre pociski, które Ankara wystrzeliła w tej kampanii powietrznej, nosiły nazwiska tureckich ofiar.
Oficjalny spin Ankary jest taki, że tureckie siły zbrojne w pełni osiągnęły swoje "cele operacji powietrznej" na północy Syrii i w irackim Kurdystanie, i zmusiły odpowiedzialnych za atak terrorystyczny na cywilów na deptaku Istiklal w Stambule płacąc "tłumnie".
A to ma być dopiero pierwszy etap. Po raz trzeci w 2022 roku sułtan Erdogan obiecuje również inwazję lądową na terytoria kurdyjskie w Syrii.
Jednak według źródeł dyplomatycznych tak się nie stanie – nawet jeśli wielu tureckich ekspertów jest nieugiętych, że inwazja jest potrzebna raczej wcześniej niż później.
Przebiegły sułtan znajduje się między swoim elektoratem, który sprzyja inwazji, a jego niezwykle zniuansowanymi stosunkami z Rosją – które obejmują duży łuk geopolityczny i geoekonomiczny.
Dobrze wie, że Moskwa może zastosować wszelkiego rodzaju dźwignie nacisku, aby go od tego odwieść. Na przykład Rosja w ostatniej chwili anulowała cotygodniowe wysłanie wspólnego rosyjsko-tureckiego patrolu w Ain al Arab, które odbywało się w poniedziałki.
Ain al Arab jest wysoce strategicznym terytorium: brakującym ogniwem, na wschód od Eufratu, zdolnym do zapewnienia ciągłości między Idlib i Ras al Ayn, okupowanym przez podejrzane gangi sprzymierzone z Turcją w pobliżu granicy z Turcją.
Erdogan wie, że nie może zagrozić swojej pozycji potencjalnego mediatora UE-Rosja, jednocześnie uzyskując maksymalne zyski z ominięcia kombinacji antyrosyjskiego embarga i sankcji.
Sułtan, żonglując wieloma poważnymi dossier, jest głęboko przekonany, że ma wszystko, czego potrzeba, aby doprowadzić Rosję i NATO do stołu negocjacyjnego i ostatecznie zakończyć wojnę na Ukrainie.
Jednocześnie uważa, że może pozostać na szczycie stosunków turecko-izraelskich; zbliżenie z Damaszkiem; delikatna sytuacja wewnętrzna w Iranie; stosunki turecko-azerbejdżańskie; nieustanne metamorfozy w całym basenie Morza Śródziemnego; oraz dążenie do integracji Eurazji.
Zabezpiecza wszystkie swoje zakłady między NATO a Eurazją.
"Zamknąć wszystkie nasze południowe granice"
Zielone światło dla Claw-Sword przyszło od Erdogana, gdy był w swoim prezydenckim samolocie, wracając z G20 na Bali. Stało się to zaledwie dzień po spotkaniu z prezydentem USA Joe Bidenem, gdzie, zgodnie z oświadczeniem prezydenta Erdogana, temat nie został poruszony.
"Nie odbyliśmy żadnego spotkania z panem Bidenem ani [prezydentem Rosji Władimirem] Putinem w sprawie operacji. Obaj już wiedzą, że możemy zrobić takie rzeczy w każdej chwili w tym regionie" - napisano w oświadczeniu.
Waszyngton, który nie został poinformowany o Claw-Sword, odzwierciedlał to, że Erdogan nie został zaproszony na nadzwyczajne spotkanie G7-NATO na Bali, na marginesie G20.
Ówczesny wiceprezydent USA Joe Biden (L) rozmawia z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem w Pałacu Beylerbeyi w Stambule. Zdjęcie: AFP / Bulent Kilic
Spotkanie to zostało zwołane przez Biały Dom, aby zająć się osławionym ukraińskim pociskiem S-300, który spadł na terytorium Polski. W tym czasie nikt przy stole nie miał żadnych rozstrzygających dowodów na to, co się stało. A Turcja nie została nawet zaproszona do stołu – co głęboko rozwścieczyło sułtana.
Nic więc dziwnego, że Erdogan w połowie tygodnia powiedział, że Claw-Sword to "dopiero początek". Zwracając się do parlamentarzystów partii AKP, powiedział, że Turcja jest zdeterminowana, aby "zamknąć wszystkie nasze południowe granice ... z korytarzem bezpieczeństwa, który zapobiegnie możliwości ataków na nasz kraj".
Obietnica inwazji lądowej pozostaje: rozpocznie się "w najbardziej dogodnym dla nas czasie" i będzie skierowana na regiony Tel Rifaat, Mambij i Kobane, które sułtan nazwał "źródłami kłopotów".
Ankara już siała spustoszenie, używając dronów, w głównej kwaterze wspieranych przez USA Syryjskich Sił Demokratycznych, których dowódcy uważają, że głównym celem potencjalnej tureckiej inwazji lądowej byłoby Kobane.
I to wyjaśnia, dlaczego syryjscy Kurdowie są przerażeni amerykańskim brakiem odpowiedzi na tureckie ataki. Obwiniają – kto jeszcze? – sułtan za podsycanie "nacjonalistycznych sentymentów" przed wyborami w 2023 r., które Erdogan ma teraz wielką szansę wygrać, pomimo katastrofalnego stanu tureckiej gospodarki.
W tej chwili w pobliżu Kobane nie gromadzi się wojska tureckie – tylko naloty. Co prowadzi nas do najważniejszego czynnika rosyjskiego.
Manbidż i Tel Rifaat, na zachód od Eufratu, są znacznie ważniejsze dla Rosji niż Kobane, ponieważ oba są kluczowe dla obrony Aleppo przed możliwymi atakami salaficko-dżihadystycznymi.
To, co potencjalnie może się wydarzyć w najbliższej przyszłości, sprawia, że sytuacja staje się jeszcze bardziej mroczna. Informacje wywiadowcze Ankary mogą wykorzystać dżihadystów Hayat Tahrir al-Sham – którzy już zajęli część Afrin – jako rodzaj "awangardy" w inwazji lądowej na terytorium syryjskich Kurdów.
Sprzedaż skradzionej syryjskiej ropy do Turcji
Obecna mgła wojny obejmuje pogląd, że Rosjanie mogli sprzedać Kurdów, narażając ich na tureckie bombardowania. Tak się nie dzieje – ponieważ wpływ Rosji na terytorium syryjskich Kurdów jest znikomy w porównaniu z wpływami USA. Tylko Amerykanie mogli "sprzedać" Kurdów.
Im więcej rzeczy się zmienia, tym bardziej pozostają takie same w Syrii. To wszystko można podsumować jako monumentalny impas. Staje się to jeszcze bardziej surrealistyczne, ponieważ w efekcie Ankara i Moskwa już znalazły rozwiązanie syryjskiej tragedii.
Problemem jest obecność sił amerykańskich – zasadniczo chroniących te nędzne konwoje kradnące syryjską ropę. Rosjanie i Syryjczycy zawsze o tym dyskutują. Wniosek jest taki, że Amerykanie pozostają przy inercji. Robią to, bo mogą. A Damaszek jest bezsilny, by ich wypędzić.
Sułtan rozgrywa to wszystko z doskonałym cynizmem – w geopolityce i geoekonomii. Większość tego, co nie zostało rozwiązane w Syrii, obraca się wokół terytoriów okupowanych przez de facto gangi, które nazywają siebie Kurdami, chronionymi przez USA. Handlują syryjską ropą, aby odsprzedać ją głównie ... Turcja.
A potem, w mgnieniu oka, uzbrojone gangi, które nazywają siebie Kurdami, mogą po prostu porzucić swoją "antyterrorystyczną" walkę przez... uwolnienie zatrzymanych terrorystów, zwiększając w ten sposób "zagrożenie terrorystyczne" w całej północno-wschodniej Syrii. Obwiniają – kto jeszcze? –Turcja. Jednocześnie Amerykanie zwiększają pomoc finansową dla tych uzbrojonych gangów pod pretekstem "wojny z terroryzmem".
Rozróżnienie między "uzbrojonymi gangami" a "terrorystami" jest oczywiście cienkie jak brzytwa. Dla Erdogana najważniejsze jest to, że może wykorzystać Kurdów jako walutę w negocjacjach handlowych związanych z omijaniem antyrosyjskich embarg i sankcji.
I to wyjaśnia, dlaczego sułtan może zdecydować się na bombardowanie terytorium Syrii, kiedy tylko uzna to za stosowne, pomimo potępienia ze strony Waszyngtonu lub Moskwy. Rosjanie raz na jakiś czas przejmują inicjatywę w terenie – jak to miało miejsce podczas kampanii w Idlib w 2020 r., Kiedy Rosjanie bombardowali tureckie siły zbrojne, które udzielały "pomocy" salafickim dżihadystom.
Widok miejsca po atakach przeprowadzonych przez reżim Assada w Syrii na centrum miasta Idlib 7 września 2021 r. Zdjęcie: Izzeddin Kasim / Anadolu Agency
Teraz może być przełom w kartach. Armia turecka zbombardowała pole naftowe al-Omar na północ od Dajr az-Zaur. W praktyce oznacza to, że Ankara niszczy obecnie nie mniej niż infrastrukturę naftową tak chwalonej "kurdyjskiej autonomii".
Ta infrastruktura została cynicznie wykorzystana przez USA, jeśli chodzi o ropę, która dociera do granicy z Irakiem w irackim Kurdystanie. W pewnym sensie więc Ankara uderza w syryjskich Kurdów i jednocześnie w amerykańską rabunek syryjskiej ropy.
Ostateczny przełom może się zbliżać. To będzie spotkanie Erdogana z Baszarem al-Asadem (pamiętacie dziesięcioletni refren "Assad musi odejść"?)
Lokalizacja: Rosja. Mediator: Władimir Putin, osobiście. Nie jest przesadą wyobrazić sobie, że to spotkanie utoruje drogę tym kurdyjskim gangom zbrojnym, zasadniczo odgrywanym przez Waszyngton jako pożyteczni idioci, aby zostały zdziesiątkowane przez Ankarę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz