wtorek, 13 września 2022

"Widmo Niemiec rośnie"

 AUTOR: TYLER DURDEN

WTOREK, WRZ 13, 2022 - 08:00 AM

Autor: Diana Johnstone via ConsortiumNews.com,

Unia Europejska przygotowuje się do długiej wojny z Rosją, która wydaje się wyraźnie sprzeczna z europejskimi interesami gospodarczymi i stabilnością społeczną. Wojna, która jest pozornie irracjonalna – jak wielu – ma głębokie korzenie emocjonalne i domaga się ideologicznego uzasadnienia. Takie wojny są trudne do zakończenia, ponieważ wykraczają poza zakres racjonalności.

Olaf Scholz, kanclerz niemiec, spotyka się z Wołodymyrem Zełenskim, prezydentem Ukrainy, w Kijowie, 14 lutego 2022 r. (Prezydent Ukrainy)

Przez dziesięciolecia po tym, jak Związek Radziecki wkroczył do Berlina i zdecydowanie pokonał Trzecią Rzeszę, sowieccy przywódcy martwili się groźbą "niemieckiego rewanżyzmu". Ponieważ II wojna światowa może być postrzegana jako niemiecka zemsta za pozbawienie zwycięstwa w I wojnie światowej, czy agresywny niemiecki Drang nach Osten nie mógł zostać odrodzony, zwłaszcza jeśli cieszył się anglo-amerykańskim poparciem? W kręgach władzy USA i Wielkiej Brytanii zawsze istniała mniejszość, która chciałaby dokończyć wojnę Hitlera ze Związkiem Radzieckim.

To nie chęć szerzenia komunizmu, ale potrzeba strefy buforowej, która stałaby na drodze takim zagrożeniom, była główną motywacją trwających sowieckich represji politycznych i wojskowych na poziomie krajów od Polski po Bułgarię, które Armia Czerwona wyrwała spod okupacji nazistowskiej.

Obawy te znacznie osłabły na początku lat 1980., gdy młode niemieckie pokolenie wyszło na ulice w pokojowych demonstracjach przeciwko stacjonowaniu nuklearnych "eurorakietów", które mogłyby zwiększyć ryzyko wojny nuklearnej na niemieckiej ziemi. Ruch ten stworzył wizerunek nowych, pokojowych Niemiec. Uważam, że Michaił Gorbaczow potraktował tę transformację poważnie.

15 czerwca 1989 roku Gorbaczow przybył do Bonn, które było wówczas skromną stolicą zwodniczo skromnych Niemiec Zachodnich. Najwyraźniej zachwycony ciepłym i przyjaznym przyjęciem, Gorbaczow zatrzymał się, aby uścisnąć dłoń ludziom po drodze w tym spokojnym mieście uniwersyteckim, które było sceną dużych demonstracji pokojowych.

Byłem tam i doświadczyłem jego niezwykle ciepłego, mocnego uścisku dłoni i żarliwego uśmiechu. Nie mam wątpliwości, że Gorbaczow szczerze wierzył we "wspólny europejski dom", w którym Europa Wschodnia i Zachodnia mogłyby żyć szczęśliwie obok siebie, zjednoczone przez jakiś demokratyczny socjalizm.


Gorbaczow 13 czerwca 1989 roku na rynku w Bonn. (Jüppsche/Wikimedia Commons)

Gorbaczow zmarł w wieku 91 lat dwa tygodnie temu, 30 sierpnia. Jego marzenie o tym, by Rosja i Niemcy żyły szczęśliwie w swoim "wspólnym europejskim domu", zostało wkrótce śmiertelnie podważone przez zgodę administracji Clintona na ekspansję NATO na wschód. Ale dzień przed śmiercią Gorbaczowa czołowi niemieccy politycy w Pradze zniweczyli wszelką nadzieję na taki szczęśliwy koniec, ogłaszając swoje przywództwo w Europie poświęconej walce z rosyjskim wrogiem.

Byli to politycy z tych samych partii – SPD (Partia Socjaldemokratyczna) i Zieloni – którzy przejęli przywództwo w ruchu pokojowym w 1980 roku.

Niemiecka Europa musi rozszerzyć się na wschód


Kanclerz Niemiec Olaf Scholz jest bezbarwnym politykiem SPD, ale jego przemówienie z 29 sierpnia w Pradze było podżegające w swoich implikacjach. Scholz wezwał do rozszerzenia, zmilitaryzowanej Unii Europejskiej pod niemieckim przywództwem. Twierdził, że rosyjska operacja na Ukrainie rodzi pytanie, "gdzie w przyszłości będzie linia podziału między tą wolną Europą a neoimperialną autokracją". Nie możemy po prostu patrzeć, powiedział, "jak wolne kraje są wymazywane z mapy i znikają za murami lub żelaznymi zasłonami".

(Uwaga: konflikt na Ukrainie jest wyraźnie niedokończoną sprawą upadku Związku Radzieckiego, zaostrzoną przez złośliwą prowokację zewnętrzną. Podobnie jak w czasie zimnej wojny, reakcje obronne Moskwy interpretowane są jako zwiastuny rosyjskiej inwazji na Europę, a tym samym pretekst do gromadzenia broni).)

Aby sprostać temu wyimaginowanemu zagrożeniu, Niemcy staną na czele rozszerzonej, zmilitaryzowanej UE. Po pierwsze, Scholz powiedział swojej europejskiej publiczności w stolicy Czech: "Jestem zaangażowany w rozszerzenie Unii Europejskiej o państwa Bałkanów Zachodnich, Ukrainy, Mołdawii i, w dłuższej perspektywie, Gruzji". Martwienie się, że Rosja przesunie linię podziału na Zachód, jest nieco dziwne, gdy planuje się włączenie trzech byłych państw radzieckich, z których jedno (Gruzja) jest geograficznie i kulturowo bardzo odległe od Europy, ale na progu Rosji.

Na "Bałkanach Zachodnich" Albania i cztery skrajnie słabe państewka pozostawione z byłej Jugosławii (Macedonia Północna, Czarnogóra, Bośnia i Hercegowina oraz powszechnie nieuznawane Kosowo) produkują głównie emigrantów i są dalekie od standardów gospodarczych i społecznych UE. Kosowo i Bośnia są militarnie okupowanymi de facto protektoratami NATO. Serbia, bardziej solidna od innych, nie wykazuje oznak rezygnacji z korzystnych stosunków z Rosją i Chinami, a powszechny entuzjazm dla "Europy" wśród Serbów osłabł.

Dodanie tych państw członkowskich pozwoli osiągnąć "silniejszą, bardziej suwerenną, geopolityczną Unię Europejską", powiedział Scholz. "Bardziej geopolityczne Niemcy" są bardziej podobne. W miarę jak UE rozwija się na wschód, Niemcy są "w centrum" i zrobią wszystko, aby je wszystkie połączyć. Tak więc, oprócz rozszerzenia, Scholz wzywa do "stopniowego przechodzenia na decyzje większościowe we wspólnej polityce zagranicznej", aby zastąpić wymaganą dziś jednomyślność.

Co to oznacza, powinno być oczywiste dla Francuzów. Historycznie rzecz biorąc, Francuzi bronili zasady konsensusu, aby nie dać się wciągnąć w politykę zagraniczną, której nie chcą. Francuscy przywódcy wychwalali mityczną "francusko-niemiecką parę" jako gwaranta europejskiej harmonii, głównie po to, by utrzymać niemieckie ambicje pod kontrolą.

Ale Scholz mówi, że nie chce "UE wyłącznych państw lub dyrekcji", co oznacza ostateczny rozwód tej "pary". W ue składającej się z 30 lub 36 państw, zauważa, "potrzebne są szybkie i pragmatyczne działania". I może być pewien, że niemiecki wpływ na większość tych biednych, zadłużonych i często skorumpowanych nowych państw członkowskich wytworzy potrzebną większość.

Francja zawsze miała nadzieję na siły bezpieczeństwa UE oddzielone od NATO, w których francuskie wojsko odgrywałoby wiodącą rolę. Ale Niemcy mają inne pomysły. "NATO pozostaje gwarantem naszego bezpieczeństwa", powiedział Scholz, ciesząc się, że prezydent Biden jest "przekonanym transatlantykiem".

"Każda poprawa, każde zjednoczenie europejskich struktur obronnych w ramach UE wzmacnia NATO" - powiedział Scholz. "Wraz z innymi partnerami z UE Niemcy zapewnią zatem, że planowane siły szybkiego reagowania UE będą operacyjne w 2025 r., A następnie zapewnią również jej trzon.

Wymaga to jasnej struktury poleceń. Niemcy zmierzą się z tą odpowiedzialnością, "kiedy poprowadzimy siły szybkiego reagowania w 2025 roku" - powiedział Scholz. Zdecydowano już, że Niemcy będą wspierać Litwę brygadą szybko rozmieszczalną, a NATO kolejnymi siłami w stanie wysokiej gotowości.

Służąc do prowadzenia ... Gdzie?


Robert Habeck przemawia na proteście przed siedzibą Partii Zielonych, Berlin, 28 października 2020 r. (Leonhard Lenz/Wikimedia Commons)

Krótko mówiąc, niemiecka rozbudowa militarna nada treść osławionemu oświadczeniu Roberta Habecka w Waszyngtonie w marcu ubiegłego roku, że: "Im silniejsze są Niemcy, tym większa jest ich rola". Habeck z Zielonych jest niemieckim ministrem gospodarki i drugą najpotężniejszą postacią w obecnym rządzie Niemiec.

Uwaga ta została dobrze zrozumiana w Waszyngtonie: służąc kierowanemu przez USA zachodniemu imperium, Niemcy wzmacniają swoją rolę europejskiego lidera. Tak jak USA uzbrajają, szkolą i okupują Niemcy, Niemcy będą świadczyć te same usługi dla mniejszych państw UE, zwłaszcza na wschodzie.

Od początku rosyjskiej operacji na Ukrainie niemiecka polityk Ursula von der Leyen wykorzystuje swoją pozycję szefa Komisji Europejskiej do nakładania na Rosję coraz bardziej drastycznych sankcji, co prowadzi do groźby poważnego europejskiego kryzysu energetycznego tej zimy. Jej wrogość wobec Rosji wydaje się bezgraniczna. W kwietniu ubiegłego roku w Kijowie wezwała do szybkiego członkostwa w UE dla Ukrainy, notorycznie najbardziej skorumpowanego kraju w Europie i dalekiego od spełnienia standardów UE. Ogłosiła, że "Rosja pogrąży się w gospodarczym, finansowym i technologicznym upadku, podczas gdy Ukraina maszeruje w kierunku europejskiej przyszłości". Dla ursuli Leyen Ukraina "toczy naszą wojnę". Wszystko to wykracza daleko poza jej uprawnienia do przemawiania w imieniu 27 posłów do UE, ale nikt jej nie powstrzymuje.

Niemiecka minister spraw zagranicznych z Ramienia Partii Zielonych Annalena Baerbock jest w każdym calu tak samo zdecydowana na "zrujnowanie Rosji". Zwolennik "feministycznej polityki zagranicznej", Baerbock wyraża politykę w kategoriach osobistych. "Jeśli dam obietnicę ludziom na Ukrainie, będziemy z wami tak długo, jak będziecie nas potrzebować", powiedziała 31 sierpnia w Pradze, przemawiając po angielsku, sponsorowanemu przez U.S. National Endowment for Democracy (NED) Forum 2000 w Pradze. "Wtedy chcę dostarczyć bez względu na to, co myślą moi niemieccy wyborcy, ale chcę dostarczyć narodowi Ukrainy".

Ludzie wyjdą na ulicę i powiedzą, że nie możemy płacić naszych cen energii, a ja powiem: "Tak, wiem, więc pomożemy wam w działaniach społecznych. [...] Będziemy stać po stronie Ukrainy, a to oznacza, że sankcje pozostaną również do czasu zimowego, nawet jeśli stanie się to naprawdę trudne dla polityków".

Z pewnością poparcie dla Ukrainy jest silne w Niemczech, ale być może z powodu zbliżającego się niedoboru energii, niedawny sondaż Forsa wskazuje, że około 77 procent Niemców opowiedziałoby się za dyplomatycznymi wysiłkami na rzecz zakończenia wojny – co powinno być sprawą ministra spraw zagranicznych. Ale Baerbock nie wykazuje zainteresowania dyplomacją, a jedynie "strategiczną porażką" Rosji – jakkolwiek długo to potrwa.

W ruchu pokojowym w latach 1980. pokolenie Niemców dystansowało się od pokolenia swoich rodziców i przysięgało przezwyciężyć "obrazy wroga" odziedziczone po poprzednich wojnach. Co ciekawe, Baerbock, urodzona w 1980 roku, odniosła się do swojego dziadka, który walczył w Wehrmachcie, jako w jakiś sposób przyczyniającego się do jedności europejskiej. Czy to wahadło pokoleniowe?

Mali Rewanżyści


Parada z pochodniami Stepana Bandery w Kijowie, 1 stycznia 2020 r. (A1/Wikimedia Commons)

Istnieją powody, by przypuszczać, że obecna niemiecka rusofobia czerpie znaczną część swojej legitymizacji z rusofobii byłych nazistowskich sojuszników w mniejszych krajach europejskich.

Podczas gdy niemiecki antyrosyjski rewanżyzm mógł zająć kilka pokoleń, aby się umocnić, istniało wiele mniejszych, bardziej niejasnych rewanżyzmów, które rozkwitły pod koniec wojny europejskiej, które zostały włączone do operacji zimnej wojny w Stanach Zjednoczonych. Te małe rewanżyzmy nie były poddawane gestom denazyfikacji ani poczuciu winy za Holokaust narzuconej Niemcom. Zostali raczej powitani przez C.I.A., Radio Wolna Europa i komisje Kongresu za ich żarliwy antykomunizm. Zostały one wzmocnione politycznie w Stanach Zjednoczonych przez antykomunistyczne diaspory z Europy Wschodniej.

Spośród nich ukraińska diaspora była z pewnością największa, najbardziej intensywna politycznie i najbardziej wpływowa, zarówno w Kanadzie, jak i na amerykańskim Bliskim Zachodzie. Ukraińscy faszyści, którzy wcześniej kolaborowali z nazistowskimi najeźdźcami, byli najliczniejsi i najbardziej aktywni, przewodząc Blokowi Narodów Antybolszewickich z powiązaniami z wywiadem niemieckim, brytyjskim i amerykańskim.

Galicja wschodnioeuropejska, nie mylić z hiszpańską Galicją, od wieków jest częścią Rosji i Polski. Po II wojnie światowej został podzielony między Polskę i Ukrainę. Ukraińska Galicja jest centrum zjadliwej odmiany ukraińskiego nacjonalizmu, którego głównym bohaterem II wojny światowej był Stepan Bandera. Ten nacjonalizm można właściwie nazwać "faszystowskim" nie tylko z powodu powierzchownych znaków – jego symboli, salutów lub tatoos – ale dlatego, że zawsze był zasadniczo rasistowski i brutalny.

Podburzany przez mocarstwa zachodnie, Polskę, Litwę i Imperium Habsburgów, kluczem do ukraińskiego nacjonalizmu było to, że był on zachodni, a zatem lepszy. Ponieważ Ukraińcy i Rosjanie pochodzą z tej samej populacji, prozachodni ultranacjonalizm ukraiński został zbudowany na wyimaginowanych mitach różnic rasowych: Ukraińcy byli prawdziwym Zachodem, cokolwiek to było, podczas gdy Rosjanie byli zmieszani z "Mongołami", a tym samym gorszą rasą. Banderowscy ukraińscy nacjonaliści otwarcie wzywali do eliminacji Rosjan jako takich, jako istot podrzędnych.

Dopóki istniał Związek Radziecki, ukraińska nienawiść rasowa do Rosjan miała antykomunizm jako przykrywkę, a zachodnie agencje wywiadowcze mogły je wspierać na "czystych" ideologicznych podstawach walki z bolszewizmem i komunizmem. Ale teraz, gdy Rosja nie jest już rządzona przez komunistów, maska opadła, a rasistowska natura ukraińskiego ultranacjonalizmu jest widoczna – dla wszystkich, którzy chcą to zobaczyć.

Jednak zachodni przywódcy i media są zdeterminowani, aby tego nie zauważyć.

Ukraina nie jest jak każdy kraj zachodni. Jest głęboko i dramatycznie podzielony między Donbas na Wschodzie, rosyjskie terytoria przekazane Ukrainie przez Związek Radziecki i antyrosyjski Zachód, gdzie znajduje się Galacja. Rosyjska obrona Donbasu, mądra czy niemądra, w żaden sposób nie wskazuje na rosyjski zamiar inwazji na inne kraje. Ten fałszywy alarm jest pretekstem do remilitaryzacji Niemiec w sojuszu z mocarstwami anglosaskimi przeciwko Rosji.

Preludium jugosłowiańskie


Cięcie drewna opałowego w Sarajewie podczas wojen, które rozbiły Jugosławię, 1993. (Christian Maréchal/Wikimedia Commons)

Proces ten rozpoczął się w 1990 roku, wraz z rozpadem Jugosławii.

Jugosławia nie była członkiem bloku sowieckiego. Właśnie z tego powodu kraj otrzymał pożyczki od Zachodu, co w latach 1970. doprowadziło do kryzysu zadłużenia, w którym przywódcy każdej z sześciu sfederowanych republik chcieli zrzucić dług na inne. Sprzyjało to tendencjom separatystycznym w stosunkowo bogatych republikach słoweńskich i chorwackich, tendencjom wymuszonym przez etniczny szowinizm i zachęty ze strony mocarstw zewnętrznych, zwłaszcza Niemiec.

Podczas II wojny światowej okupacja niemiecka podzieliła kraj. Serbia, sprzymierzona z Francją i Wielką Brytanią w I wojnie światowej, została poddana karnej okupacji. Idylliczna Słowenia została wchłonięta przez III Rzeszę, podczas gdy Niemcy poparły niepodległą Chorwację, rządzoną przez faszystowską partię ustaszy, która obejmowała większość Bośni, scenę najkrwawszych walk wewnętrznych. Po zakończeniu wojny wielu chorwackich ustaszy wyemigrowało do Niemiec, Stanów Zjednoczonych i Kanady, nigdy nie tracąc nadziei na ożywienie secesjonistycznego chorwackiego nacjonalizmu.

W Waszyngtonie w 1990 roku członkowie Kongresu uzyskali swoje wrażenia z Jugosławii od jednego eksperta: 35-letniej chorwacko-amerykańskiej Miry Baratta, asystentki senatora Boba Dole 'republikańskiego kandydata na prezydenta w 1996 roku).' Dziadek Baratty był ważnym oficerem ustaszy w Bośni, a jej ojciec działał w chorwackiej diasporze w Kalifornii. Baratta przekonał nie tylko Dole, ale praktycznie cały Kongres do chorwackiej wersji konfliktów jugosłowiańskich, obwiniając o wszystko Serbów.

W Europie Niemcom i Austriakom, w szczególności Otto von Habsburgowi, spadkobiercy nieistniejącego Cesarstwa Austro-Węgierskiego i posłowi do Parlamentu Europejskiego z Bawarii, udało się przedstawić Serbów jako złoczyńców, osiągając w ten sposób skuteczną zemstę na ich historycznym wrogu z I wojny światowej, Serbii. Na Zachodzie stało się powszechne identyfikowanie Serbii jako "historycznego sojusznika Rosji", zapominając, że w najnowszej historii najbliższymi sojusznikami Serbii była Wielka Brytania, a zwłaszcza Francja.

We wrześniu 1991 r. czołowy niemiecki polityk chrześcijańsko-demokratyczny i prawnik konstytucyjny wyjaśnił, dlaczego Niemcy powinny promować rozpad Jugosławii poprzez uznanie słoweńskich i chorwackich secesjonistycznych republik jugosłowiańskich. (Były minister obrony CDU Rupert Scholz na 6. sympozjum Fürstenfeldbrucker dla kierownictwa niemieckiego wojska i biznesu, które odbyło się w dniach 23-24 września 1991 r.)

Kończąc podział Niemiec, Rupert Scholz powiedział: "Przezwyciężyliśmy i opanowaliśmy najważniejsze konsekwencje II wojny światowej ... ale w innych obszarach wciąż mamy do czynienia z konsekwencjami I wojny światowej" – która, jak zauważył , "rozpoczęła się w Serbii".

"Jugosławia, jako konsekwencja pierwszej wojny światowej, jest bardzo sztuczną konstrukcją, nigdy nie zgodną z ideą samostanowienia" - powiedział Rupert Scholz. Podsumował: "Moim zdaniem Słowenia i Chorwacja muszą zostać natychmiast uznane na arenie międzynarodowej. (...) Kiedy to uznanie nastąpi, konflikt jugosłowiański nie będzie już wewnętrznym problemem jugosłowiańskim, gdzie nie można pozwolić na międzynarodową interwencję.

I rzeczywiście, po uznaniu nastąpiła masowa interwencja Zachodu, która trwa do dziś. Opowiadając się po którejś ze stron, Niemcy, Stany Zjednoczone i NATO ostatecznie przyniosły katastrofalny rezultat, pół tuzina państewek, z wieloma nierozwiązanymi kwestiami i silnie zależnymi od mocarstw zachodnich. Bośnia i Hercegowina jest pod okupacją wojskową, a także pod dyktando "Wysokiego Przedstawiciela", który akurat jest Niemcem. Stracił około połowy ludności na emigrację.

Tylko Serbia wykazuje oznaki niepodległości, odmawiając przyłączenia się do zachodnich sankcji wobec Rosji, pomimo silnych nacisków. Dla waszyngtońskich strategów rozpad Jugosławii był ćwiczeniem wykorzystania podziałów etnicznych do rozbicia większych podmiotów, ZSRR, a następnie Rosji.

Bombardowania humanitarne


Zachodni politycy i media przekonywali opinię publiczną, że bombardowanie Serbii przez NATO w 1999 r. było wojną "humanitarną", hojnie prowadzoną w celu "ochrony Kosowian" (po wielokrotnych zabójstwach przez uzbrojonych secesjonistów władze serbskie sprowokowały władze serbskie do nieuniknionych represji wykorzystywanych jako pretekst do bombardowania).

Ale prawdziwym celem wojny w Kosowie było to, że przekształciła ona NATO z defensywnego w agresywny sojusz, gotowy do prowadzenia wojny w dowolnym miejscu, bez mandatu ONZ, pod jakimkolwiek pretekstem, jaki wybierze.

Ta lekcja była jasna dla Rosjan. Po wojnie w Kosowie NATO nie mogło już wiarygodnie twierdzić, że jest to sojusz czysto "obronny".

Gdy tylko serbski prezydent Milošević, aby uratować infrastrukturę swojego kraju przed zniszczeniem NATO, zgodził się zezwolić wojskom NATO na wkroczenie do Kosowa, USA bezceremonialnie przejęły ogromny obszar, aby zbudować swoją pierwszą dużą amerykańską bazę wojskową na Bałkanach. Wojska NATO wciąż tam są.

Tak jak Stany Zjednoczone pospieszyły z budową tej bazy w Kosowie, było jasne, czego można się spodziewać po USA po tym, jak w 2014 roku udało im się zainstalować rząd w Kijowie chętny do przystąpienia do NATO. Byłaby to dla USA okazja do przejęcia rosyjskiej bazy morskiej na Krymie. Ponieważ wiadomo było, że większość ludności Krymu chce wrócić do Rosji (tak jak to miało miejsce w latach 1783-1954), Putin był w stanie zapobiec temu zagrożeniu, przeprowadzając referendum powszechne potwierdzające jego powrót.

Wschodnioeuropejski rewanżyzm ogarnia UE


Wezwanie kanclerza Niemiec Scholza do rozszerzenia Unii Europejskiej nawet o dziewięciu nowych członków przypomina rozszerzenia z lat 2004 i 2007, które przyniosły dwunastu nowych członków, w tym dziewięciu z byłego bloku sowieckiego, w tym trzy państwa bałtyckie należące niegdyś do Związku Radzieckiego.

To rozszerzenie już przesunęło równowagę na wschód i wzmocniło wpływy niemieckie. W szczególności elity polityczne Polski, a zwłaszcza trzech państw bałtyckich, znajdowały się pod silnym wpływem Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, gdzie wielu z nich żyło na wygnaniu podczas rządów sowieckich. Wnieśli do instytucji UE nową falę fanatycznego antykomunizmu, nie zawsze odróżniającego się od rusofobii.

Parlament Europejski, mający obsesję na punkcie sygnalizowania cnót w odniesieniu do praw człowieka, był szczególnie otwarty na gorliwy antytotalitaryzm swoich nowych członków z Europy Wschodniej.

Parlament Europejski w Strasburgu, Francja. (ZDJĘCIE ONZ/Eskinder Debebe)

Rewanżyzm i broń pamięci


Jako aspekt antykomunistycznej lustracji lub czystek, państwa Europy Wschodniej sponsorowały "Instytuty Pamięci" poświęcone potępianiu zbrodni komunizmu. Oczywiście takie kampanie były wykorzystywane przez skrajnie prawicowych polityków do rzucania podejrzeń na lewicę w ogóle. Jak wyjaśnił europejski uczony Zoltan Dujisin, "antykomunistycznym przedsiębiorcom pamięci" na czele tych instytutów udało się przenieść swoją działalność informacyjną z poziomu krajowego na poziom Unii Europejskiej, wykorzystując zachodnie zakazy negowania Holokaustu, aby narzekać, że podczas gdy zbrodnie nazistowskie zostały potępione i ukarane w Norymberdze, zbrodnie komunistyczne nie.

Taktyką antykomunistycznych przedsiębiorców było domaganie się, by odniesieniom do Holokaustu towarzyszyły potępienia Gułagu. Kampania ta musiała radzić sobie z delikatną sprzecznością, ponieważ miała tendencję do kwestionowania wyjątkowości Holokaustu, dogmatu niezbędnego do uzyskania finansowego i politycznego wsparcia od zachodnioeuropejskich instytutów pamięci.

W 2008 roku PE przyjął rezolucję ustanawiającą 23 sierpnia "Europejskim Dniem Pamięci Ofiar Stalinizmu i Nazizmu" – po raz pierwszy przyjmując dość odosobnione skrajnie prawicowe równanie. W rezolucji PE z 2009 r. w sprawie "sumienia europejskiego i totalitaryzmu" wezwano do wsparcia krajowych instytutów specjalizujących się w historii totalitaryzmu.

Dujisin wyjaśnia: "Europę nawiedza teraz widmo nowej pamięci. Wyjątkowa pozycja Holokaustu jako negatywnej formuły założycielskiej integracji europejskiej, kulminacja długotrwałych wysiłków wybitnych przywódców zachodnich ... jest coraz bardziej kwestionowany przez pamięć o komunizmie, która kwestionuje jego wyjątkowość".

Wschodnioeuropejskie instytuty pamięci wspólnie utworzyły "Platformę Europejskiej Pamięci i Sumienia", która w latach 2012-2016 zorganizowała serię eksponatów na temat "Totalitaryzm w Europie: faszyzm – nazizm – komunizm", podróżując do muzeów, miejsc pamięci, fundacji, ratuszy, parlamentów, ośrodków kultury i uniwersytetów w 15 krajach europejskich, rzekomo w celu "poprawy świadomości społecznej i edukacji na temat najpoważniejszych zbrodni popełnionych przez totalitarne dyktatury".

Pod tym wpływem Parlament Europejski 19 września 2019 r. przyjął rezolucję "o znaczeniu pamięci europejskiej dla przyszłości Europy", która wykroczyła daleko poza zrównanie zbrodni politycznych, proklamując wyraźnie polską interpretację historii jako polityki Unii Europejskiej. się nawet do stwierdzenia, że pakt Ribbentrop-Mołotow jest odpowiedzialny za II wojnę światową – a zatem Rosja Sowiecka jest tak samo winna wojny jak nazistowskie Niemcy.

Rezolucja,

"Podkreśla, że druga wojna światowa, najbardziej niszczycielska wojna w historii Europy, rozpoczęła się jako bezpośredni rezultat osławionego nazistowsko-sowieckiego traktatu o nieagresji z 23 sierpnia 1939 r., znanego również jako pakt Ribbentrop-Mołotow, i jego tajnych protokołów, w których dwa totalitarne reżimy, które miały wspólny cel podboju świata, podzieliły Europę na dwie strefy wpływów";

Dalej:

"Przypomina, że reżimy nazistowski i komunistyczny przeprowadziły masowe morderstwa, ludobójstwo i deportacje oraz spowodowały utratę życia i wolności w 20 wieku na skalę niespotykaną w historii ludzkości, i przypomina przerażającą zbrodnię Holokaustu popełnioną przez reżim nazistowski; w najostrzejszych słowach potępia akty agresji, zbrodnie przeciwko ludzkości i masowe łamanie praw człowieka przez reżimy nazistowskie, komunistyczne i inne reżimy totalitarne;

To oczywiście nie tylko bezpośrednio zaprzecza rosyjskim obchodom "Wielkiej Wojny Ojczyźnianej" w celu pokonania nazistowskiej inwazji, ale także zakwestionowało niedawne wysiłki prezydenta Rosji Władimira Putina, aby umieścić porozumienie Ribbentrop-Mołotow w kontekście wcześniejszych odmów państw Europy Wschodniej, zwłaszcza Polski, sprzymierzenia się z Moskwą przeciwko Hitlerowi.

Ale rezolucja PE:

"Jest głęboko zaniepokojony wysiłkami obecnego rosyjskiego kierownictwa zmierzającymi do zniekształcenia faktów historycznych i wybielenia zbrodni popełnionych przez sowiecki reżim totalitarny i uważa je za niebezpieczny element wojny informacyjnej prowadzonej przeciwko demokratycznej Europie, która ma na celu podzielenie Europy, i dlatego wzywa Komisję do zdecydowanego przeciwdziałania tym wysiłkom";

Tak więc znaczenie Pamięci dla przyszłości okazuje się ideologicznym wypowiedzeniem wojny Rosji w oparciu o interpretacje II wojny światowej, zwłaszcza, że przedsiębiorcy pamięci pośrednio sugerują, że przeszłe zbrodnie komunizmu zasługują na karę – podobnie jak zbrodnie nazizmu. Nie jest wykluczone, że ten tok myślenia wzbudza pewną cichą satysfakcję wśród niektórych osób w Niemczech.

Kiedy zachodni przywódcy mówią o "wojnie gospodarczej przeciwko Rosji" lub "rujnowaniu Rosji" poprzez uzbrajanie i wspieranie Ukrainy, można się zastanawiać, czy świadomie przygotowują III wojnę światową, czy też próbują zapewnić nowe zakończenie II wojny światowej. A może te dwie rzeczy się połączą?

W miarę jak się kształtuje, z NATO otwarcie próbującymi "nadmiernie rozszerzyć", a tym samym pokonać Rosję wojną na wyczerpanie na Ukrainie, jest to trochę tak, jakby Wielka Brytania i Stany Zjednoczone, jakieś 80 lat później, zmieniły strony i dołączyły do zdominowanej przez Niemcy Europy, aby prowadzić wojnę przeciwko Rosji, wraz ze spadkobiercami wschodnioeuropejskiego antykomunizmu, z których niektórzy byli sprzymierzeni z nazistowskimi Niemcami.

Historia może pomóc zrozumieć wydarzenia, ale kult pamięci łatwo staje się kultem zemsty. Zemsta to krąg bez końca. Wykorzystuje przeszłość, aby zabić przyszłość. Europa potrzebuje jasnych głów patrzących w przyszłość, zdolnych do zrozumienia teraźniejszości.


Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:https://www.zerohedge.com/

Brak komentarzy:

"Zełenski kopie sobie grób atakami na Rosję w stylu „11 września” – amerykański analityk wojskowy Ukraińskie ataki dronów na cele cywilne w Rosji rozgniewają Moskwę, ale nie zmienią biegu wojny, powiedział Daniel Davis"

  Wysoki budynek mieszkalny widoczny w rosyjskim mieście Kazań po uderzeniu ukraińskiego drona 21 grudnia 2024 r. © Sputnik Kijów strzela s...