Wielotysięczne tłumy wyległy w piątek na ulice i place wszystkich dzielnic Nowego Jorku w ramach demonstracji przeciwko brutalności policji i obchodów Dnia Wyzwolenia (Juneteenth), który upamiętnia rocznicę ostatecznego zniesienia niewolnictwa w Ameryce.
Obchodzony jako święto państwowe w prawie wszystkich stanach Juneteenth, znany też jako Dzień Jubileuszowy, Dzień Emancypacji i Dzień Wolności upamiętnia dzień 19 czerwca roku 1865, tuż po zakończeniu wojny secesyjnej, kiedy to generał armii unijnej Gordon Granger proklamował publicznie w mieście Galveston, że wszyscy niewolnicy w stanie Teksas są wolni. Było to zakończeniu długotrwałego procesu likwidacji niewolnictwa w stanach konfederacyjnych, zainicjowanego w 1862 r. przez prezydenta Abrahama Lincolna.
"Gdzie nie ma sprawiedliwości, tam nie ma pokoju", "Życie Afroamerykanów ma znaczenie", "Zmniejszyć fundusze dla policji", "Szczęśliwego Juneteenth" - takie napisy widniały na transparentach i takie też były hasła skandowane przez uczestników manifestacji. W ocenie nowojorskich mediów w piątek w Nowym Jorku zorganizowano około stu wieców, marszów, manifestacji itp.
"Wiesz, człowieku, że my tu tworzymy historię? Czarni, biali, kolorowi. Nigdy w moim całym życiu nie widziałem czegoś podobnego. Protesty robią swoje. Trzeba jeszcze, żebyśmy razem poszli głosować i wybrali takich, którzy chcą być z nami" - powiedział PAP Afroamerykanin, Joe White, który uczestniczył w jednym z marszów.
Manifestacje z okazji Dnia Wyzwolenia trwały przez cały dzień. Do przypomnienia mało znanej rocznicy wyzwolenia czarnoskórych Amerykanów przyczyniły się trwające od 23 dni w Nowym Jorku, w całych Stanach Zjednoczonych i na świecie protesty po brutalnej interwencji policjanta w Minneapolis, która spowodowała śmierć Afroamerykanina George'a Floyda.
Od przyszłego roku Juneteenth stanie się oficjalnym świętem w Nowym Jorku - zapowiedział burmistrz Bill de Blasio.
"Jako miasto mieliśmy w przeszłości wielkie akcje protestacyjne w ramach solidarności z innymi, ale nie w poczuciu jedności. Pozwoliliśmy na podział społeczeństwa miasta na dzielnice. Sądzimy, że dla podtrzymania dynamiki naszego protestu, absolutnie konieczne jest zjednoczenie teraz całego miasta (...) Musimy to robić razem" - napisano w przesłaniu dla mediów, jakie wystosowali w piątek organizatorzy akcji.
Jedna z pierwszych dużych piątkowych demonstracji odbyła się przed gmachem Biblioteki Publicznej na Brooklynie. Zgromadzony tam tłum wysłuchał m.in. utworu "Fight The Power" w wykonaniu zespołu hip-hop Public Enemy. Następnie pianista Jon Batiste wykonał jazzową aranżację amerykańskiego hymnu Star Spangled Banner.
Na Brooklynie pokojowe marsze dotarły m.in. do Cadman Plaza Park, gdzie manifestowała grupa "Azjatów wspierających Afroamerykanów". Skandowaniu haseł towarzyszyły dźwięki werbli i tamburynów. Tradycyjnym już miejscem zgromadzeń był zapełniony plac przed halą sportowo-widowiskową Barclays Center.
Z Army Plaza kawalkada pojazdów ruszyła w "Rajdzie po sprawiedliwość" na Manhattan. Kiedy dotarła do Ratusza dołączyła do kierowców wznoszących w górę zaciśnięte pięści i podkreślających swoją obecność klaksonami. W tłumie widać było plansze z napisami "Powstrzymać przestępstwa policji".
Także Brooklyn Bridge, Washington Square Park i Foley Square były w piątek miejscami zgromadzeń publicznych. Przed kompleksem budynków Departamentu Policji (NYPD) demonstranci zatrzymali się, by przyklęknąć dla uczczenia ofiar brutalności funkcjonariuszy.
Tysiące ludzi zebrało się też w Central Parku na słynnej 55-akrowej łące Great Lawn. Uczestnikom protestu wolontariusze rozdawali bezpłatne posiłki, przygotowane przez afroamerykańskie firmy.
W tłumie na Columbus Circle widać było m.in. plansze z napisami "Obalić policję" i "Cisza białych to przemoc". Mówcy potępiali systemowy rasizm i brutalność policji.
Część uczestników wznosiła okrzyki "rozwalić j... posąg", funkcjonariusze zablokowali jednak im dostęp do ogrodzonego pomnika Krzysztofa Kolumba. Odkrywca Ameryki jest kojarzony w oficjalnej narracji uczestników obecnych protestów z przemocą wobec rdzennej ludności i zmuszaniem jej do niewolniczej pracy.
Na Harlemie odbył się "Milczący marsz", w trakcie którego jedynymi głośno wypowiadanymi słowami były nazwiska ofiar brutalności policji.
Wzorem Waszyngtonu na brooklyńskiej ulicy Fulton pojawił się ogromny, żółty niemal 115-metrowy napis na jezdni "Życie Afroamerykanów ma znaczenie". Burmistrz de Blasio zapowiedział, że takich napisów w Nowym Jorku będzie więcej.
https://twitter.com/i/status/1274113168437116929
zrodlo:https://www.rmf24.pl/;miziaforum.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz