AUTOR: TYLER DURDEN
Autor: John & Nisha Whitehead za pośrednictwem The Rutherford Institute,
"Cały czas - taka jest tragikomedia naszej sytuacji - wciąż domagamy się tych właśnie cech, które uniemożliwiamy... W pewnego rodzaju upiornej prostocie usuwamy organ i żądamy funkcji. Tworzymy ludzi bez piersi i oczekujemy od nich cnoty i przedsiębiorczości. Śmiejemy się z honoru i jesteśmy zszokowani, gdy znajdujemy zdrajców wśród nas. Kastrujemy i każemy wałachom być owocnym".
- C.S. Lewis, Zniesienie człowieka
Nadejdzie czas w nie tak odległej przyszłości, kiedy sam akt myślenia za siebie będzie nie tylko zakazany, ale nie do pomyślenia.
Jesteśmy teraz spchnięci drogą do tej dystopijnej przyszłości, napędzani przez politycznie poprawne siły, które, choćmogłyzacząć z najlepszymi intencjami, padły ofiarą autorytarnego syreniego śpiewu państwa niańki, które obiecało uratować ludność przed złem, które tylko nieliczni są na tyle mądrzy, aby rozpoznać je jako takie.
W rezultacie, jesteśmy infantylizowani ad nauseum, nieustannie dyktowani i siłą izolowani od "niebezpiecznych" widoków, dźwięków i idei, które rzekomo są zbyt kruche, zbyt wrażliwe, zbyt podatne lub zbyt ignoranckie, aby być narażonymi bez ochrony ze strony tak zwanej elity.
Doszedłszy do wniosku, że "nam, ludziom" nie można ufać, że będziemy myśleć samodzielnie, siły te wzięły na siebie przeorganizowanie naszego świata w taki, w którym myślą za nas, a wszystko, co musimy zrobić, to upadek.
Ci, którzy nie zgadzają się z tym usankcjonowanym przez rząd myśleniem grupowym – którzy stawiają opór, którzy ośmielają się myśleć samodzielnie, którzy ośmielają się przyjmować poglądy, które są inne, być może błędne lub nienawistne – są piętnowani jako ekstremiści, wojujący i godni pożałowania, unikani, cenzurowani i uciszani.
Skutki są takie, jak można się było spodziewać.
Kultura anulowania – poprawność polityczna wzmocniona sterydami, obłuda narcystycznego wieku i masowo sprzedawana pseudo-moralność, która jest niewiele więcej niż faszyzmem przebranym za tolerancję – przeniosła nas w Wiek Nietolerancji, nadzorowany przez techno-cenzorów, łobuzów mediów społecznościowych i rządowych strażników.
Wszystko jest teraz uczciwą grą dla cenzury, jeśli może być interpretowane jako nienawistne, krzywdzące, bigoteryjne lub obraźliwe, pod warunkiem, że jest sprzeczne z ustalonym punktem widzenia.
W ten sposób najbardziej kontrowersyjne kwestie naszych czasów – rasa, religia, seks, seksualność, polityka, nauka, zdrowie, korupcja rządu, brutalność policji itd. – stały się polem bitwy dla tych, którzy twierdzą, że wierzą w wolność (religii, słowa, zgromadzeń, prasy, zadośćuczynienia, prywatności, integralności cielesnej itp.), ale tylko wtedy, gdy sprzyja ona poglądom i stanowiskom, które popierają.
Najnowsza ofiara tego sztywnego przeorganizowania świata w taki, w którym ślady przeszłych błędów są usuwane z istnienia, pochodzi z nowojorskiego Departamentu Edukacji, którynakazał szkołom zaprzestanie używania indiańskich odniesień w maskotkach, nazwach drużyn i logodo końca bieżącego roku szkolnego lub grozi im kara, w tym utrata pomocy państwa.
Powołując się na obawy dotyczące rasizmu ipotrzebę przestrzegania stanowej ustawy o godności dla wszystkich uczniów, która wymaga od szkół tworzenia środowisk wolnych od nękania lub dyskryminacji, nowojorscy urzędnicy mówią społecznościom – z których wiele nosi nazwy plemion indiańskich – że długotrwałe powiązania kulturowe z indiańskimi imiennikami ich miast sąobraźliwei haniebne.
Ponad 100 szkół w 60 okręgach szkolnych w całym stanie Nowy Jork ma pseudonimy lub maskotki, które odnoszą się do rdzennych Amerykanów. Koszt pozbycia się ich społeczności takich markowych nazw i obrazów będzie znaczący. Jeden z okręgów szkolnych szacuje, że koszt usunięcia wizerunków Indian z samej sali gimnastycznej wyniesieponad 60 000 USD.
To dążenie do oczyszczenia nowojorskich szkół z "obraźliwych" logo i obrazów rdzennych Amerykanów pojawia się po obrazoburczych kampaniach mających na celu pozbycie się z kraju wszystkiego i każdego, co może urazić współczesną wrażliwość.
Zburzono pomniki, zmieniono nazwy szkół i ulic, a nazwiska dobroczyńcówusuniętoz widocznych znaków w poszukiwaniu bardziej oświeconego wieku.
To nie są nowe taktyki.
Od czasów Cesarstwa Bizantyjskiego, kiedy "cesarz Leon IIInakazał zniszczenie wszystkich chrześcijańskich wizerunkówna tej podstawie, że reprezentują bałwochwalstwo i są heretyckie", ruchy polityczne uciekają się do niszczenia pomników, posągów i obrazów tamtych czasów jako wizualnego środka wykorzystania swojej władzy i pokonania wrogów.
Od tego czasu zostaliśmy złapani w ten nietolerancyjny, zadufany w sobie, destrukcyjny, napędzany przez motłoch cykl palenia książek, obalania posągów, wymazywania historii.
Jakwyjaśnia krytyk sztuki Alexander Adams:
"Ikonoklazm jest działaniem równomiernie rozłożonym zarówno na lewo, jak i na prawo od spektrum politycznego, głównie na skrajnych krańcach... Nietolerancyjna ideologia, która odmawia zaakceptowania współistnienia alternatywnych poglądów, zajmuje stanowisko, że... Ideały w sztuce nie są już wymawialne ani wspierane: w rzeczywistości są szkodliwe i niebezpieczne dla bezbronnych. Działacz polityczny zastrzega sobie prawo do retrospektywnego edytowania naszej historii dla własnej satysfakcji poprzez usuwanie pomników, tych elementów życia obywatelskiego, osadzonych w pamięci pokoleń... Ikonoklazm jest wyrazem dominacji i demonstracją gotowości do działania – nielegalnego i nieetycznego – w celu narzucenia woli jednej grupy całej populacji. Zapewnia kontrolę nad wszystkimi aspektami społeczeństwa... Działacz twierdzi, że sztuka publiczna, zgromadzona w kawałkach przez ponad 1000 lat historii, musi odzwierciedlać nasze dzisiejsze społeczeństwo i wartości – nawet jeśli oznacza to zmianę lub wymazanie opowieści o wartościach, które nasze przeszłe społeczeństwo wyraziło za pośrednictwem swoich pomników, lub ukrywanie dowodów na to, jak doszliśmy do naszej obecnej sytuacji. Obrazoburca wierzy, że liczą się tylko dzisiejsze wartości – że liczą się tylkojejwartości. Bierze na siebiekorygowaniehistorii poprzez potworne akty egotyzmu. Takorekta, gdy wiąże się z destrukcją, trwale zmienia dziedzictwo kulturowe. Zmniejsza zakres ludzkiego doświadczenia dostępnego dla pokoleń, które przyjdą po naszym".
W takim świecie nie może być debaty, żadnej podróży do zrozumienia, żadnej szansy na uczenie się na własnych błędach, a nawet popełnianie błędów, które są wyłącznie twoje; Jest tylko posłuszeństwo i podporządkowanie się rządowi, jego korporacyjnym panom i dominującemu nastawieniu motłochu.
Cenzura, cancel culture, poprawność polityczna, woke-izm, mowa nienawiści, nietolerancja: jakąkolwiek etykietę przypiszesz temu nadgorliwemu dążeniu do oczyszczenia kultury ze wszystkiego, co może być uznane za obraźliwe, niepokojące lub trudne, bądź pewien, że są to znaki drogowe na jednokierunkowej drodze do poważniejszych niebezpieczeństw naznaczonych "tłumieniem, prześladowaniem, wypędzaniem i masakrą ludzi".
Niezależnie od tego, czy ci, którzy niszczą pomniki i wymazują historię, robią to ze szlachetnych celów, czy z bardziej diabolicznych powodów, końcowe rezultaty są takie same: kryminalizacja, konfiskata, więzienie, wygnanie i ludobójstwo.
"Spójrz na tłumy, które zbierają się, by niszczyć pomniki", mówi Adams. "Te pomniki mogą być posągami obalonych dyktatorów, którzy terroryzowali ludność, powodując niewypowiedzianą śmierć i cierpienie. Mogą to być pomniki poległych żołnierzy, którzy zginęli broniąc spraw, które nie są już modne. Gniew tłumu jest taki sam. Okrucieństwo i triumfalne świętowanie są takie same. Tylko przyczyny różnią się powagą, aktualnością i uzasadnieniem".
Adams kontynuuje:
"Niszczyciele posągów z wojny secesyjnej myślą, że atakują potomstwo właścicieli niewolników, alesami są w uścisku ideologicznego zapału. Nie są świadomi, że kierują kodem biologicznym, zakodowanym w ich mózgach przez ewolucję i aktywowanym przez politycznych ekstremistów. Dzisiejsi aktywiści beztrosko wymazują historię, której jeszcze nie nauczyli się czytać. Działają jak młot, którego ekstremiści używają do niszczenia katedr i muzeów, które zbudowali nasi przodkowie.
To, co różni się w dzisiejszych czasach, to wykorzystanie technologii do cenzurowania, uciszania, usuwania, etykietowania jako "nienawistnych", demonizowania i niszczenia tych, których punkty widzenia są sprzeczne z elitą kulturalną.
"W ciągu ostatnich kilku lat", pisze Nina Powers dla Art Review, "to, co jest rozumiane jako kontrowersyjne, staje się coraz szerzej rozumiane... Zakres tego, co liczy się jako akceptowalne, staje się coraz mniejszy... W ten sposób znajdujemy się... w środku nowej wojny kulturowej, w której wolność myślenia, odczuwania i wyrażania siebie grozi zubożeniem ekonomicznym, ostracyzmem społecznym i sprawiedliwością motłochu".
Prowadzi to do dystopijnych koszmarów: społeczeństwa, które cenią konformizm i myślenie grupowe ponad indywidualnością; ludność tak biegła w autocenzurze i uległości, że jest w stanie jedynie podporządkować się dyktatowi rządu, bez możliwości przeanalizowania, czy te nakazy powinny być przestrzegane; i język ograniczony do mowy rządowej.
To właśnie dzieje się, gdy głosy większości mogą eliminować tych w mniejszości, i właśnie dlatego James Madison, autor Karty Praw, walczył o Pierwszą Poprawkę, która chroniłaby "mniejszość" przed większością, zapewniając, że nawet w obliczu przytłaczającej presji, mniejszość jednego – nawet taka, która opowiada się za niesmacznymi poglądami – nadal miałaby prawo do swobodnego wypowiadania się. Módlcie się swobodnie, gromadźcie się swobodnie, swobodnie rzucajcie wyzwanie rządowi i swobodnie rozpowszechniajcie swoje poglądy w prasie.
Wolność dla niepopularnej mniejszości stanowi ostateczną tolerancję w wolnym społeczeństwie.
Alternatywą, jak przedstawiono w noweliAyn Rand Anthem, jest świat, w którym indywidualność i zdolność do samodzielnego myślenia niezależnie od rządu i społeczeństwa są eliminowane, gdzie nawet słowo "ja" zostało wyeliminowane ze słownika, zastąpione przez zbiorowe "my".
NarratorAnthem Equality 7-2521 wyjaśnia: "Grzechem jest myśleć słowa, których nie myślą inni, i umieszczać je na papierze, którego inni nie widzą. (...) I dobrze wiemy, że nie ma czarniejszego występku niż czynienie lub myślenie w pojedynkę".
Jak wyjaśniam wBattlefield America: The War on the American Peoplei w jego fikcyjnym odpowiednikuThe Erik Blair Diaries, nie tylko tracimyzdolnośćkrytycznego myślenia za siebie, a co za tym idzie, do rządzenia naszym wewnętrznym i zewnętrznym światem, ale także grozi nam utrataprawado tego.
Rządowa wojna z myślozbrodniarzami i prawdomównymi to dopiero początek.
Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://www.zerohedge.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz