MANAUS, Brazylia (AP) - Gdy biała furgonetka zbliżyła się do Perfect Love Street, rozmawiający jeden po drugim sąsiedzi zamilkli, zasłonili usta i nosy i rozpierzchli się.
Mężczyźni w pełnych kombinezonach nosili pustą trumnę w małym, niebieskim domu, w którym Edgar Silva spędził dwa gorączkowe dni, łapiąc powietrze, zanim zaczerpnął powietrza 12 maja.
„To nie był COVID”, nalegała córka Silvy, Eliete das Graças, na pracowników pogrzebowych. Przysięgła, że jej 83-letni ojciec zmarł na chorobę Alzheimera, a nie na tę chorobę niszczącą szpitale w mieście.
Ale Silva, podobnie jak większość umierających w domu, nigdy nie była testowana na nowy koronawirus. Lekarz, który podpisał akt zgonu, nigdy nie widział swojego ciała przed ustaleniem przyczyny: „zatrzymanie krążenia i oddechowe”.
Jego śmierci nie uznano za jedną z ofiar brazylijskiej pandemii.
Ta historia została opracowana przy wsparciu Pulitzer Center on Crisis Reporting.
Manaus to jedno z najciężej dotkniętych miast w Brazylii, które oficjalnie straciło ponad 23 000 osób z powodu koronawirusa. Ale przy braku dowodów potwierdzających, że krewni, tacy jak das Graças, szybko zaprzeczają możliwości, że COVID-19 pochłonął swoich bliskich, co oznacza, że liczba ofiar jest prawdopodobnie znacznie niższa.
Gdy karetki przejeżdżają przez Manaus z rozlegającymi się syrenami, a koparki kopią rzędy nowych grobów, parne powietrze w tym mieście nad majestatyczną rzeką Amazonką wydaje się gęstsze niż zwykle przy tak powszechnym zaprzeczeniu. Manaus widział prawie trzykrotnie większą liczbę ofiar w kwietniu i maju.
Lekarze i psycholodzy twierdzą, że zaprzeczanie obywatelom wynika z mieszanki dezinformacji, braku edukacji, niewystarczających testów i sprzecznych wiadomości od przywódców kraju.
Głównym sceptykiem jest prezydent Jair Bolsonaro, który wielokrotnie nazywał COVID-19 „małą grypą” i argumentował, że obawy związane z wirusem są przesadzone.
Zapytany przez reportera o rosnącą liczbę zgonów w dniu 20 kwietnia, Bolsonaro odpowiedział: „Nie jestem grabarzem, dobrze?”
Oparł się blokadom rozprzestrzeniającym się w stylu amerykańskim i europejskim, twierdząc, że takie środki nie są warte katastrofy ekonomicznej. Zwolnił swojego pierwszego ministra zdrowia za wspieranie kwarantann, przyjął rezygnację z drugiego po niecałym miesiącu w pracy i powiedział, że tymczasowy minister, generał armii bez doświadczenia w dziedzinie zdrowia i medycyny, pozostanie odpowiedzialny za reakcja pandemiczna „przez długi czas”. Na spotkaniu rządu w zeszłym miesiącu wyraźnie rozwścieczony Bolsonaro obraził gubernatorów i burmistrzów egzekwujących środki pozostania w domu.
Polityczni zwolennicy prezydenta są otwarci na jego odrzucenie wirusa, tak zdeterminowany, jak to jest, aby kontynuować życie jak zwykle.
W ostatnią sobotę w Manaus miejscowi gromadzili się na tętniącym życiem targu nad rzeką, aby kupić świeże ryby, nieświadomi potrzeby dystansu społecznego lub niezainteresowani. Gdy zatłoczone oddziały intensywnej opieki walczyły o przyjęcie nowych pacjentów transportowanych samolotem z Amazonki, wierni wrócili do niektórych ewangelickich kościołów w mieście. Trumny przybywające łodzią rzeczną nie tłumiły entuzjazmu młodych ludzi na potajemnych imprezach tanecznych. A na ulicach maski często zakrywały podbródki i czoła, a nie usta i nosy.
Dla większości ludzi koronawirus powoduje łagodne lub umiarkowane objawy. Ale dla niektórych, szczególnie starszych osób dorosłych i osób z istniejącymi problemami zdrowotnymi, może powodować ciężkie choroby, takie jak zapalenie płuc i prowadzić do śmierci.
Nowa choroba dotarła do Manaus w marcu, w środku pory deszczowej. Przynajmniej wtedy urzędnicy służby zdrowia po raz pierwszy dowiedzieli się o tym w stolicy stanu Amazonas, który jest jednocześnie odległy i międzynarodowy. Jedna niepewna droga łączy miasto z resztą Brazylii, a do innych gmin można dotrzeć łodzią w kilka godzin. Ale tropikalna fauna i flora zwykle przyciągają turystyczne rejsy po Amazonce, a ludzie biznesu przylatują z całego świata, aby odwiedzić jej strefę wolnego handlu. W październiku ubiegłego roku Manaus wysłał delegację do Chin w poszukiwaniu inwestorów.
Pierwsza śmiertelność wirusów w mieście została zgłoszona 25 marca, a liczba zgonów wzrosła od tego czasu. Jednak z powodu braku testów tylko 5% z ponad 4300 pochówków przeprowadzonych w kwietniu i maju zostało potwierdzonych przypadkami COVID-19, zgodnie ze statystykami pogrzebowymi miasta.
Publiczny cmentarz Nossa Senhora Aparecida, aby pomieścić swą rosnącą liczbę trumien, zrównał z ziemią las tropikalny, aby wykopać dziesiątki rowów w rdzawej ziemi na pochówki.
Te masowe groby wywołały gniew wśród urzędników miejskich wśród rodzin zmarłych. Dlaczego ciała ich bliskich musiały być pochowane w taki sposób, pytali, czy nie było dowodów na to, że śmierć spowodowała COVID-19?
Das Graças należała do tych, którzy mieli nadzieję, że jej ojciec będzie miał właściwe posłanie. Ale tak nie było. Mężczyźni w białych garniturach poinformowali ją, że jego trumna zostanie zapieczętowana, co stanowiło środek ostrożności niezależnie od przyczyny śmierci. Zostanie wysłany do chłodzonego kontenera na publicznym cmentarzu, aby czekał na pochówek.
„Człowiek nie może nawet umrzeć z godnością”, powiedział 49-letni das Graças przez łzy. „Spędzi noc w zamrażarce, kiedy będziemy mogli się obudzić w domu!”
Przebudzenie domu nie jest już dozwolone. Ale pracownicy SOS Funeral, który zapewnia bezpłatne trumny i usługi pogrzebowe dla tych, którzy nie mogą sobie na nie pozwolić, znaleźli domy pełne krewnych dotykające ciał bliskich, przytulające się i ocierające łzy bez rękawic - potencjalnie zaraźliwe pożegnanie .
Przytłoczone służby ratownicze napotkały podobną niechęć do uznania ryzyka wirusowego. Lekarz pogotowia Sandokan Costa powiedział, że pacjenci często pomijają wzmiankę o objawach COVID-19, co zwiększa ryzyko dla niego i jego współpracowników. „Najbardziej uderzyło mnie przekonanie ludzi, że pandemia nie jest prawdziwa”.
Costa zachorował na wirusa pod koniec marca, ale pracował nieprzerwanie od czasu wyzdrowienia i jest zdumiony widząc, jak jego rodacy na ulicach zachowują się, jakby nic się nie działo. Powiedział, że z nową chorobą wiąże się piętno. „Koronawirus stał się czymś pejoratywnym”.
Przedstawiciele służby zdrowia przypisują to w dużej mierze postępowaniu pandemii przez Bolsonaro.
Zamiast podejmować środki ostrożności, Bolsonaro poparł stosowanie chlorochiny, poprzednika leku przeciw malarii, który prezydent USA Donald Trump zalecał do leczenia koronawirusa i stara się go odeprzeć. Bolsonaro nakazał Armii Laboratorium Chemiczno-Farmaceutycznemu zwiększenie produkcji chlorochiny, pomimo braku dowodów klinicznych na jej skuteczność. Duże badanie opublikowane niedawno w czasopiśmie medycznym Lancet sugeruje, że leki przeciw malarii nie tylko nie pomagają, ale są również związane z większym ryzykiem śmierci u pacjentów z koronawirusem.
W Manaus naukowcy wstrzymali część badań nad chlorochiną po tym, jak problemy z rytmem serca rozwinęły się u jednej czwartej osób, którym podawano wyższą z dwóch badanych dawek.
Odwiedzanie mocno uderzonej stolicy Amazonii było priorytetem dla drugiego ministra zdrowia Bolsonaro, Nelsona Teicha, który włożył kombinezon do zwiedzania kilku szpitali. Ale zrezygnował kilka dni później, nie zgadzając się z żądaniem prezydenta, aby ministerstwo zaleciło chlorochinę przepisać pacjentom z łagodnymi objawami koronawirusa.
Amazonas Gov. Wilson Lima, sojusznik Bolsonaro, początkowo zlekceważył wirusa. „Istnieje ogromna histeria i panika”, powiedziała Lima 16 marca, trzy dni po potwierdzeniu pierwszego przypadku wirusa w Manaus u kobiety, która podróżowała z Europy. Tego samego dnia ogłosił stan wyjątkowy, ale jego pierwsze środki były ograniczone - odwołanie wydarzeń organizowanych przez państwo, zawieszenie zajęć i wizyty w więzieniu. Co do reszty, zalecał unikanie tłumów i dobre mycie rąk.
Dopiero 23 marca, kiedy jego stan miał 32 przypadki, w tym transmisje lokalne, nakazał zawieszenie nieistotnych usług. Ale ograniczenia nigdy nie zostały nałożone na strefę przemysłową miasta.
Miesiąc później szpitale w Manaus zostały przytłoczone tysiącami przypadków i setkami zmarłych.
Pod koniec kwietnia gubernator ogłosił plany stopniowego ponownego otwarcia handlu, ale wycofał się, gdy liczba ofiar wciąż rosła. W tym miesiącu powiedział w wywiadzie dla Associated Press, że niezwykły wzrost liczby zgonów można wyjaśnić jedynie wybuchem.
„Nie ma wątpliwości, że większość (zmarła) z powodu COVID-19” - powiedział gubernator Lima, siedząc w ogromnej, ale pustej sali konferencyjnej w siedzibie rządu stanu w Manaus. „Nie mamy innego wyjaśnienia, jeśli nie COVID”.
Przyznał, że brak testów praktycznie uniemożliwia jasne określenie, ile osób w stanie jest zarażonych.
Ale nawet przy zbyt dużej liczbie zgłoszeń, stan Amazonas ma największą liczbę zgonów według COVID-19 na mieszkańca w kraju, z ponad 1700 ofiar śmiertelnych.
Szczególnie dotknięte zostały biedne i zatłoczone dzielnice. Nie mogąc pozwolić sobie na prywatne konsultacje i obawiając się chaosu publicznego systemu opieki zdrowotnej, wielu szukało pomocy medycznej tylko wtedy, gdy było już za późno. Inni woleli umrzeć w domu niż samotnie w szpitalu.
Administracja Limy znalazła się pod ostrzałem, wydając pół miliona dolarów (2,9 miliona reali brazylijskich) na zakup 28 wentylatorów czterokrotnie wyższą od ceny rynkowej od importera i dystrybutora wina. Aparaty oddechowe uznano za nieodpowiednie do stosowania u pacjentów z koronawirusem po inspekcji przeprowadzonej przez regionalną radę medycyny i biuro kontroli zdrowia w Manaus.
Lima zaprzecza wszelkim wykroczeniom. Zapytany, czy zrobiłby coś innego, aby zmierzyć się z wirusem, gubernator potrząsnął głową.
„Nawet gdybym go zatrzymał (ekonomia), gdybym zamknął miasto na 30 dni, nikt nie wejdzie i nikt nie wyjdzie. W pewnym momencie musiałbym otworzyć, a w pewnym momencie wirus mógłby się tu dostać ”- powiedział.
W międzyczasie wirus rozprzestrzenił się w górę rzeki Manaus, skradając się do odległych miast i tubylczych terytoriów, by zarazić rdzenne plemiona. Słabo zaludniony, ale rozległy region lasów deszczowych jest całkowicie nieprzygotowany na poradzenie sobie. W niektórych miastach nie można uzupełnić butli z tlenem lub nie ma aparatów oddechowych, co zmusza pielęgniarki do ręcznego pompowania powietrza do płuc. Gdy mają maszyny, przerwy w dostawie prądu często je zamykają.
Wielu pacjentów przewozi się samolotem do Manaus, jedynego miejsca w stanie 4 milionów ludzi z oddziałami intensywnej opieki medycznej.
Chociaż eksperci ds. Zdrowia ostrzegają, że pandemia jest daleka od zakończenia w regionie Amazonki lub w pozostałej części kraju, krajowe sondaże pokazują przestrzeganie blokad i spadających kwarantann, a rosnąca liczba Brazylijczyków lekceważy zalecenia lokalnych liderów w zakresie bezpieczeństwa.
„Każdego dnia pojawiają się różne wiadomości od rządu federalnego, które kolidują ze środkami podejmowanymi przez miasta i stany oraz z tym, co mówi nauka”, powiedziała lekarz Adele Benzaken z siedzibą w Manaus.
Badacz zdrowia publicznego, który do ubiegłego roku kierował działem HIV / AIDS w Ministerstwie Zdrowia, Benzaken stracił już czterech kolegów w pandemii.
Tymczasem dezinformacja i dezinformacja o wirusie wiruje, a część z nich podziela sam prezydent. 11 maja Instagram oznaczył jeden ze swoich postów jako fałszywą wiadomość po tym, jak fałszywie twierdził, że w tym roku stan odnotował spadek chorób układu oddechowego. Facebook zablokował także jeden z jego postów w marcu, który pokazał mu, jak chwali kibicujące moce chlorochiny.
Jedno fałszywe twierdzenie krążące w mediach społecznościowych mówiło, że śmiertelność w Manaus gwałtownie spadła dzień po wizycie ministra zdrowia. Inny miał rzekomo pokazywać, że pusta trumna jest odkopywana na cmentarzu Manaus, co sugeruje, że miasto pompuje liczbę ofiar śmiertelnych. Ale zdjęcie zostało zrobione w Sao Paulo trzy lata temu.
Mimo to wiadomości zakorzeniają się i rozprzestrzeniają jak liście w dżungli.
„Moim zdaniem to zmyślają i próbują na tym zarobić”, powiedział 54-letni Israel Reis poza targiem rybnym w Manaus. Nie określił, kim mogą być „oni”.
Reis, który niedawno stracił pracę w firmie zajmującej się konserwacją elektroniki z powodu pandemii, mówił bez maski i powiedział, że „oczywiście” zgadza się z Bolsonaro, że dotkliwość pandemii jest przesadzona, a liczba ofiar śmiertelnych zawyżona.
Niedawno odradzał swojemu siostrzeńcowi, by nie szukał pomocy w lokalnej klinice zdrowia na ból ucha. „Wszelkie zawroty głowy, a powiedzą, że to właśnie to” - powiedział, odnosząc się do wirusa.
Pewnego niedawnego późnego popołudnia grupa otyłych mężczyzn w średnim wieku, siedzących na plastikowych krzesłach na chodniku, dyskutowała o sposobach walki z wirusem. Bar na ulicy, zaledwie kilka przecznic od posterunku policji w centrum Manaus, działał z naruszeniem państwowych ograniczeń COVID-19, ale funkcjonariusze w przejeżdżającym samochodzie nie zwolnili ich nawet.
Lodowate piwo przynosiło ulgę od upalnego upału, a tropikalne owady zaczęły bić na ich dronie o zmierzchu. Mężczyźni też zaczęli się męczyć.
„Załóż maskę!” krzyknął jeden przyjaciel.
„Nie potrzebuję jednego!” krzyknął inny, Henrique Noronha.
52-letnia Noronha twierdziła, że tylko osoby starsze i mające problemy zdrowotne powinny pozostać w domu - jak potwierdza Bolsonaro - i sprawność fizyczna powinna wrócić do normy. Pomimo swojego wieku i pełnej sylwetki Noronha nie wierzył, że jest zagrożony.
„Ten wirus przyszedł, by wszystko oczyścić” - powiedział. „Ale wszystko będzie dobrze”.
David Biller, pisarz z AP, napisał reportaż z Rio de Janeiro. Fotograf AP Felipe Dana przyczynił się w Manaus.
zrodlo:https://miziaforum.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz